Jak się modlić, gdy Bóg milczy? 9 porad dla tych, którzy nie chcą się łatwo poddać

"Wątpienie to część drogi" grafika: wg. własnego pomysłu, materiały: Canva

Spis Treści

Modlitwa… tak znana i nieznana, prosta i trudna jednocześnie. Dająca otuchę oraz przynosząca rozczarowanie. Co zrobić, kiedy zmagam się szczególnie z tym ostatnim?

„Obudź się! Dlaczego śpisz, Panie?” – mam ochotę wołać zmęczony i sfrustrowany – „Przebudź się!”[1]

A w tle tego rozpaczliwego wołania jest dziecięcy lęk przed opuszczeniem:

I nie odrzucaj nas na zawsze…

Jak zatem się modlić, gdy jest trudno? Gdy czuję, że to wręcz nie ma seansu, że Bóg i tak nas nie słyszy? Kiedy wydaje się, że Bóg milczy? Kiedy mam ochotę to wszystko zostawić, dać sobie spokój, ale chcę dać Bogu „ostania szansę”?

1. Zacznij od właściwej postawy ciała.

Często nie doceniamy roli ciała w modlitwie. Co jest ironiczne w czasach tak bardzo skupionych na ciele i cielesności. Ale jakoś, między dietą a treningiem, zapominamy, że wiara, że modlitwa to sprawa mnie całego. Nie tylko naszego intelektu, nie tylko nie naszych uczuć. Że być człowiekiem to być bytem cielesno duchowym. A to znaczy włączenie naszego ciała do tego jak wyrażamy naszą wiarę, jak się modlimy: gesty, postawy, rytuały.

Dlatego ciało jest ważne. Jego postawa jest ważna. Ułatwia duszy modlitwę. Szczególnie wtedy, gdy czuję się pusty, ono może mi pomóc. Ma znaczenie co robimy ze swoim ciałem na modlitwie. Święty Paweł pisał, że ciało jest świątynią. I nie miał na myśli tego wyłącznie w kontekście seksualności: „chwalcie więc Boga w waszym ciele”. Ciało może nam pomóc i ciało może nam przeszkodzić w modlitwie. Jest coś takiego jak „lekceważąca mowa ciała”, jak i „postawa pełna szacunku”. To w jaki sposób staniemy (uklękniemy, usiądziemy) przed Bogiem ma duży wpływ na to co będzie dalej.

Albowiem ciało jest wyrazem naszego zamiaru, naszego pragnienia, naszej woli.

Zatem…

Uklęknij. Usiądź. Złóż ręce. Zrób znak krzyża – świadomie, z szacunkiem. Niech gesty staną się modlitwą, medytacją w ruchu, gdy słowa są wydają się zbyt trudne lub brzmią zbyt pusto. Bo nawet jeśli teraz sam czujesz się „pusty” – twoje ciało, twoja postawa może nieść cię dalej.

2. Skup się na tym by być obecnym

Modlitwę można zacząć od zauważenia, że tak naprawdę nie ma się już nic (albo jeszcze nic) do powiedzenia. Że jedyne co mam – to ja sam.

Dlatego nie próbuj zapełnić pustki, którą teraz czujesz, słowami. Właściwie nie próbuj robić nic. Nie zagaduj swoich bólów i wątpliwości. Ale też się nie oceniaj.

Oddychaj.

Skup się na oddechu, na czymś fizycznym co Cię uziemi i zatrzyma gonitwę myśli.

Po prostu bądź.

To właśnie jest początek modlitwy. Obecność. Mimo tego wszystkiego co sprawia, że chcesz zrezygnować. To wola by być tam. Przy Bogu, dla Boga. Nawet z całym swoim bólem i zwątpieniem.

Oddychaj. Bądź.

3. Powiedz Bogu, że „masz dosyć” – ale chcesz być z Nim

Jeśli nie czujesz Bożej obecności – powiedz to. Jeśli modlitwa, ta konkretna i wszystkie w ogóle, wydaje ci się bezużyteczna, przyznaj się do tego. To ważne by wiedzieć w jakim miejscu jesteś. Z którego punktu starujesz. Ale zakończ to wyznanie zdaniem:

„Mimo wszystko, chcę być z Tobą. Nie dla tego co mogę zyskać. Dla Ciebie.”

I zostań.

Ten akt wiary, akt woli, ma większą wagę niż najpiękniejsze pobożne modlitwy. Ostatecznie liczy się wierność. I miłość, która jest bezinteresownym dawaniem.

A Twój czas, Twoja uwaga, Twoja wola by tu być, by zostać, by próbować mimo chęci by zrezygnować i odejść, mimo zniechęcenia i smutku, jest bezcennym darem.

4. Unikaj „sprawdzania” Boga

Na tym etapie to częsta pokusa. Chęć uzyskania jakiegoś efektu, jakiejś odpowiedzi, chęć poczucia cokolwiek. Chęć uzależnienia swojej modlitwy, swojej obecności na niej od tego co mi to da. Szczególe w sensie emocjonalnym, choć nie tylko.

Ale to pułapka.

Pułapka, która ma cię odciągnąć od tego co robisz, która ma sprowadzić miłość do transakcji. „Ja daję, więc Ty też musisz dać. Najlepiej zaraz, natychmiast. Chcę poczuć, chcę mieć pewność, że nie marnuję czasu!”.

Miłość tak nie działa. A prawdziwa modlitwa jest nieustanną wymianą miłości. Jest odkryciem Boga, w którym „poruszamy się, żyjemy, jesteśmy”. Jest stanem nie transakcją.

Na modlitwie otrzymujemy wiele. Ale potrzebujemy doświadczenia by to dostrzec. A nie zyskamy tego doświadczenia, jeśli ją porzucimy przy pierwszym „rozczarowaniem milczeniem Boga”.

Dlatego nie szantażuj Boga. Nie ulegaj pokusom sprawdzania Jego miłości do Ciebie poprzez generowanie próśb i żądań, które ma spełnić by udowodnić swoją miłość. Nie sprowadzaj Go do partnera biznesowego. To nigdy do niczego dobrego nie prowadzi.

Nie mów więc: „Boże, proszę Cię o…”. „Jeśli mnie kochasz, to…” Nawet jeśli naprawdę uważasz, że potrzebujesz, aby Bóg dał Ci jakiś wyraźny znak swojej obecności. To naprawdę droga donikąd.

Pozwól sobie tutaj być dzieckiem, które ufa swojemu rodzicowi nawet jeśli nie wszystko rozumie. Wie, że On go nie skrzywdzi. Że chce mu dać to co najlepsze. Dlatego odpuść. Pozwól sobie na zrozumienie, że naprawdę nie musisz wszystkiego rozumieć. Nie musisz wszystkiego kontrolować. Ale chcesz być. Mimo wszystko. Nie żądać. Po prostu być.

„Panie, jestem. Widzisz mnie”.

I tyle.

5. Nie próbuj pokazywać się lepszym niż w tym momencie jesteś

Pamiętaj, że nie masz tutaj wchodzić „w nastrój modlitewny” jakkolwiek go sobie wyobrażasz. Nie musisz być spokojny, skupiony, pogodny, pobożny. Jedyne co musisz zachować to szacunek. Poza tym masz być tutaj i być prawdziwy. Lepiej odkryć, że „nie wiem, czy Ci wierzę” niż udawać: „dziękuję Ci za wszystko”, gdy w środku czujesz rozczarowanie.

Nie musisz udawać. Nie musisz wymyślać. Nie musisz się kreować na kogoś innego. Lepiej byś tego nie robił. Szczerość jest ważna, bo jest poznaniem prawdy, a prawda, jak mówi Chrystus, wyzwala. Udawanie nie.

Dlatego nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. Bardziej pobożny, bardziej poukładany. Pamiętaj jednak, że nie chodzi przy tym byś zrezygnował z okazywania szacunku, ale wyłącznie z udawania.

Jesteś tu dla Kogoś, kto Cię zna. Zna wszystkie Twoje twarde i miękkie części, Twoje najgorsze i najsłabsze strony, Twoje grzechy i niepowodzenia, ale mimo wszystko Cię kocha.

Dlatego jeśli tego potrzebujesz – krzyknij. Jeśli jesteś zmęczony – westchnij. Jeśli boli – wypowiedz to. A jeśli nie masz słów by opisać co czujesz, a chcesz je znaleźć – sięgnij do psalmów. Nie przez przypadek modlitwa psalmami była i jest modlitwą Kościoła od wieków. Nie dlatego że jest „pobożna” ale dlatego że wyraża całą duszę ludzką szukającą Boga: błądzącą, wątpiącą, kłócącą się, cierpiącą i w końcu… radującą się.

„Z głębokości wołam do Ciebie, Panie” (Ps 130) to nie tylko poezja. To modlitwa kogoś tonącego. Czy psalm, który cytowaliśmy na wstępie: „Ocknij się; czemu śpisz, Panie? Obudź się, nie odrzucaj nas na wieki”. To wyrzut i jednocześnie wołanie o pomoc.

Jeśli poszukasz znajdziesz taki, który cię teraz wyraża.

6. Zaakceptuj swoje uczucia

Teraz jest czas by zająć się swoimi uczuciami.

Na początku zobacz co naprawdę teraz czujesz: smutek? Złość? Zmęczenie modlitwą? Zwątpienie? Opuszczenie? Dostrzeż te uczucia. Nie usprawiedliwiaj się z nich, ale też za nie się nie potępiaj. Uznaj, że w tym momencie są częścią Ciebie. Ale nie zatrzymuj się na nich. Przyjmij ich obecność jak przyjmujesz obecność wschodów i zachodów słońca. Obecnych w Twoim życiu i jednocześnie całkowicie od Ciebie niezależnych.

Poznaj swoje bóle i wątpliwości, swoje radności i smutki. Zauważ je. Zaakceptuj, że są. I kiedy nauczysz się od nich wszystkiego co możesz, co mówią o tobie, o twojej relacji do świata, na co wskazują lub przed czym ostrzegają, oddaj je Bogu.

Jak?

Wyobraź sobie, że kładziesz je na falach Nieskończonej Bożej rzeki jak lampion, jak statek z kory. Delikatnie, jedno za drugim.

A potem puść. Nie zatrzymuj. Niech odejdą. Nauczyłeś się od nich wiele. Ale nie muszą Cię wiązać.

7. Nie uciekaj przed ciszą

Kiedy uspokoiłeś emocje nadchodzi cisza.

Jest cisza i… nic się nie dzieje.

Nie zniechęcaj się nią. Zostań. Ciesz się nią.

To właśnie ta cisza, którą teraz czujesz, jest częścią odpowiedzi. Nie musisz jej rozumieć. Ale jeśli przetrwasz tę pustkę usłyszysz coś więcej.

Kiedy Eliasz wyszedł na spotkanie z Bogiem Bóg nie przyszedł w burzy ani hałasie. Przyszedł w szmerze łagodnego powiewu[2].

Oddychaj nią. Słuchaj[3].

8. Otwórz Pismo Święte, ale nie po to by szukać szybkich odpowiedzi

Weź Pismo Święte. Otwórz je. Nie po to by dało Ci odpowiedź na Twoje dylematy lub udzieliło porady, ale po to by usłyszeć Słowo Boga. Znajdź jedno zdanie. Pamiętaj nie szukasz tutaj rozwiązań, ale chcesz modlić się razem z Jezusem, tym, który jest Słowem.

Pozwól, by to jedno zdanie w tobie zostało. Jak ziarno. Rosło i wydawało owoce. I pamiętaj, nie musisz rozumieć wszystkiego.

Powtarzaj je. Skup się na nim. Niech Cię uziemia jak wcześniej uziemiał Cię oddech. Niech stanie się Twoim oddechem.

I spróbuj tak zostać dziesięć, piętnaście minut, pół godziny.

Słowa Pana są Twoim skupieniem, Twoja obecność jest modlitwą, modlitwa jest medytacją. A Bóg jest z Tobą.

„Nie bój się, wierz tylko” (Mk 5,36).

9. Uczyń z modlitwy codzienny rytuał, nie wezwanie awaryjne

To ważne.

Nie możesz pytać „czy modlitwa działa”, albo nie skarżyć się, że „nie działa”, jeśli sięgasz po nią tylko w kryzysie albo gdy czujesz, że masz problem, z którym nie potrafisz sobie sam poradzić.

Pismo daje nam jako najważniejsze przykazanie przykazanie miłości: „Będziesz miłował Pana, Boga swego z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił swoich”. Dlaczego? Bo jesteśmy z Boga.

Jesteśmy z Boga. On jest naszym sercem, duszą i siłą. Jest źródłem naszego istnienia. Uświadomienie sobie tego prostego faktu, zrozumienie go, pozwala nam pojąć, że modlitwa, zanurzenie się w Nim jest dla nas czymś niezbędnym. Jest naszym pokarmem. Dosłownie.

Jeśli będziemy spożywać posiłek co drugi dzień, raz na tydzień lub miesiąc, nasze ciało osłabnie a w krótkim czasie znajdzie się w stanie bliskim śmierci głodowej. Podobnie jest z naszą duszą. Jeśli normalnie skupiamy się na potrzebach ciała i zmysłów a modlimy się „z doskoku”, lub tylko „z wielkiej potrzeby” – co zazwyczaj ma miejsce, gdy czegoś od Boga chcemy, nasza dusza słabnie. Te wszystkie dary Ducha Świętego, o których pisał św. Paweł[4]: pokój, radość, cierpliwość, uprzejmość, wierność wyciekają z nas jak krew z przeciętej żyły. A w zamian za to wchodzi zniechęcenie, gniew, smutek, lenistwo. Warto to sobie uświadomić. Nie po to by się osądzić, lecz by podjąć działanie.

Wiara jest łaską i wyborem. Modlitwa także. A im bardziej, im częściej w nią wejdziemy tym bardziej pustka, którą teraz czujemy stanie się Bożą przestrzenią w nas. Nieustanną modlitwą Jezusa ukrytą w naszym sercu.

Uczyń z modlitwy codzienny rytuał: poranny znak krzyża, wieczorne „dziękuję”, cichą piętnastominutową medytację z jednym słowem, jednym wersetem Pisma w ciągu dnia. Jeśli to dla Ciebie na razie za dużo, to zmów trzy razy dziennie Ojcze nasz lub dziesiątek różańca. Ale czyń to codziennie, regularnie. I świadomie. Z szacunkiem. Nie byle jak, nie na „odczep się”. Uważność jest ważna. To też forma medytacji.

Modlitwa podobnie jak miłość, dojrzewa w powtarzalności, w szacunku jaki okazujemy, w czasie jaki poświęcamy.

Agnieszka Myszewska-Dekert

Przypisy

[1] Ps 44,24

[2] 1 Krl 1,1-13

[3] „W czasie modlitwy nie trzeba dużo ani pięknie mówić. Ważniejsze jest poczucie pokory i świadomość, że modlitwa jest łaską. W takich chwilach sam Duch Święty modli się za nas i w nas: Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8,26)”. Stanisław Biel SI, Życie duchowe bez trików i skrótów, WAM, Kraków 2010, edycja cyfrowa: legimi

[4] Zob. Gal 5,13-25

Najnowsze Artykuły

Nasza strona to przestrzeń, w której dzielimy się z Tobą naszą wiedzą, a także naszym doświadczeniem w rozwijaniu życia duchowego i rodzinnego. Znajdziesz tu artykuły, porady i materiały, które pomogą Ci głębiej rozumieć wiarę oraz łączyć ją z codziennym życiem.

kontakt@credo-confiteor.com

Newsletter

Zostaw swój adres aby otrzymać od nas wiadomości

@Credo-confiteor.com