Listy o Mszy św. „trydenckiej”: O stałości i powtarzalności raz jeszcze

grafika: wg. własnego pomysłu, materiały: Canva, zdjęcie Jagoda Dekert

Drogi Czytelniku,

Tak, jak obiecałem, napiszę dzisiaj kilka słów o tym, dlaczego stałość i powtarzalność są ważnymi cechami liturgii. W przedostatnim liście opisałem jak (w czym) realizują się one w ramach liturgii w starszej formie. Zadałem tam też pod koniec pytania o to, czy faktycznie są one do czegokolwiek potrzebne i czy nie jest przypadkiem tak, że stanowią raczej przeszkodę do żywego przeżywania liturgii, a może i jakiegoś rodzaju blokadę np. dla wzajemnej wyrażanej w czasie obrzędu serdeczności. Te i podobne wątpliwości stały się mniej lub bardziej bezpośrednią przyczyną zmian, które wprowadziła reforma liturgiczna, a także posoborowa praktyka. Czy jednak stałość i powtarzalność nie są raczej warunkiem stabilności życia religijnego?

Philip Lawler, w książce pt. The Faithful Departed: The Collapse of Boston’s Catholic Culture (New York: Encounter Book, 2008), opisując sposób wdrażania reformy liturgicznej  w Ameryce w pierwszych dekadach po soborze pisze tak: „Zwykły katolik bardzo rzadko miał jakąkolwiek kontrolę nad liturgicznym innowacjami, które pojawiały się w jego parafii; zazwyczaj o najnowszych zmianach dowiadywał się w niedzielny poranek, kiedy docierał do kościoła. Tydzień po tygodniu, rok po roku, zdezorientowani parafianie nie wiedzieli czego mogą oczekiwać na niedzielnej mszy, eksperymenty zresztą trwałyby nadal, niezależnie od ich zgody czy jej braku” (s. 72). W Polsce z różnych powodów sytuacja była inna, a zreformowana liturgia – choć sama w sobie dalece odmienna od poprzedniczki – była i w dużej mierze ciągle jest odprawiana w sposób dużo bardziej stały i powtarzalny niż w opisie Lawlera. Niemniej pozwala on sobie wyobrazić, co powoduje brak tych cech w życiu liturgicznym. W tym sensie, to, co piszę na temat stałości i powtarzalności liturgii jak najbardziej dotyczy jej niezależnie od formy i są one doświadczalne niezależnie od formy. Po prostu ta starsza ma je jak gdyby zakodowane w swojej własnej naturze i strukturze, a zreformowaną trzeba by paradoksalnie jako taką zbudować, konsekwentnie wybierając te same „klocki”. Ale jest to jak najbardziej do zrobienia.  

Stałość i powtarzalność to przewidywalność i bezpieczeństwo: liturgia zaczyna być jak dom, jest przestrzenią znaną, w której mam swoje miejsce – jesteśmy w niej zadomowieni. Widać to choćby po małych dzieciach, które generalnie lubią zrytualizowane sytuacje. To również łatwiejsze skupienie uwagi i nierozpraszanie jej przez nadmierne bodźce. W liturgii nie powinien zachodzić rozdział formy od treści (do myślenia w kategoriach takiego rozdzielenia jesteśmy mocno przyzwyczajeni), choć oczywiście tajemnice, które celebrujemy tę formę przekraczają. Jednak stałość i powtarzalność pozwalają na to, że sama forma zaczyna nas nieść, możemy przestać się skupiać na niej, a pójść w stronę tego, co ona uobecnia. Jest to nieocenione z punktu widzenia dynamiki modlitwy. Są one również elementem uniwersalizującym w tym sensie, że oznaczają podążanie nie za indywidualnymi pomysłami jednostek lub jakichś komitetów czy grup, ale za zapisanym w tradycji wzorcem liturgicznym Kościoła (powyższy opis Lawlera dotyczy właśnie działalności przyparafialnych komisji liturgicznych, które projektowały sobie każdą mszę jako osobny „event”).    

Stałość i powtarzalność mają jeszcze inne znaczenia i wymiary, które łatwiej dostrzec w szerszej niż pojedyncze wydarzenie liturgiczne (np. msza św.) perspektywie Nasze życie jako takie toczy się liniowo, od punktu A (poczęcie) do punktu B (śmierć). Oczywiście w rzeczywistości toczy się często najdzikszymi zygzakami, ale wiemy o co chodzi. Jednocześnie jednak życie religijne układa się w cykl, powiązany – przynajmniej na naszej szerokości geograficznej – z wielkim cyklem natury. Koło roku liturgicznego nakłada się na chaotyczność naszego życia codziennego, nadając mu pewien porządek, którego rdzeniem są tajemnice wiary, które w jego ramach świętujemy. Sama logika cyklu zakłada w oczywisty sposób powtarzalność. Można sobie jednak wyobrazić takie skonstruowanie roku liturgicznego w jakimś miejscu, które będzie co prawda teoretycznie świętować poszczególne okresy i momenty Temporale, ale na poziomie szczegółowym, a więc i bezpośrednio doświadczalnym, pomiędzy jednym i drugim, a także piątym i dziesiątym cyklem nie będzie namacalnego podobieństwa. Byłoby to coś, co nie pozwalałoby cyklowi liturgicznemu „odcisnąć się” na naszym życiu. Rok liturgiczny jest tak naprawdę wielką opowieścią o nas samych i naszym zbawieniu danym nam przez Boga. Jednak sama opowieść to za mało, są to w końcu tylko słowa. Dzięki rytuałowi, jego stałości i powtarzalności, my sami wrastamy w tę opowieść, a ona wrasta w nas, stając się tym samym nie tylko opowieścią o dawnych wydarzeniach, ale o naszej własnej historii.

I jeszcze jedna sprawa. Liturgia jest nauczycielką i to w więcej niż jednym wymiarze. A jak mawiali już bodaj starożytni: repetitio est mater studiorum („powtarzanie jest matką nauki”). Przez stałość i powtarzalność liturgia uczy nas samej siebie. Na poziomie „technicznym” uczymy się tego, co robić, jak odpowiadać, jak się modlić, czy jak śpiewać. W tych kwestiach jest dla mnie czymś oczywistym, że przejście kilka stałych cykli roku liturgicznego pozwala czuć się w starszej liturgii naprawdę jak w domu, w którym rozpoznajemy z przyjemnością znane kąty, i w którym rozbrzmiewa znana z poprzednich razów muzyka, w którą – ze względu na tę familiarność – nie ma problemu, aby się włączyć. Na głębszym poziomie liturgia uczy nas w ten sposób siebie jako danego nam za pośrednictwem Kościoła od Boga właściwego sposobu odnoszenia się do Niego i oddawania Mu czci. Angielski filozof i teolog Laurence Hemming w znakomitej książce Kult jako objawienie (o której kiedyś pewnie napiszę) wskazał, że liturgia jest właśnie sposobem w jaki Bóg objawia się nam jako istotom czasowym, które oddziela od niego nieskończona różnica. I dlatego potrzebujemy przyjmować to objawienie w, że tak powiem (to moja metafora), powoli, w małych dawkach i wciąż na nowo (cyklicznie). Nie mówiąc o tym, że to nie może być „nasze” objawienie, wymyślone po prostu przez jakiś komitet czy zdolną jednostkę i zmieniane zgodnie z „duchem czasu” czy innymi wymyślonymi kryteriami. Stałość i powtarzalność liturgii stoją tu jakby na straży.       

Twój in Christo,

Tomasz Dekert

Kontakt

Najnowsze Artykuły

Nasza strona to przestrzeń, w której dzielimy się z Tobą naszą wiedzą, a także naszym doświadczeniem w rozwijaniu życia duchowego i rodzinnego. Znajdziesz tu artykuły, porady i materiały, które pomogą Ci głębiej rozumieć wiarę oraz łączyć ją z codziennym życiem.

kontakt@credo-confiteor.com

Newsletter

Zostaw swój adres aby otrzymać od nas wiadomości

@Credo-confiteor.com