Listy o Mszy św. „trydenckiej”: Pocałunki, cz. 3

grafika: wg. własnego pomysłu, materiały: Canva

Drogi Czytelniku,

Wybacz mi, proszę, że na tak długo zamilkłem (a w zasadzie zamilkliśmy). Tegoroczne wakacje okazały się bardzo intensywne i to bynajmniej nie w sensie wypoczynkowym. Krótko mówiąc, nie miałem w ostatnich tygodniach za bardzo jak zabrać się za pisanie. Ale wracam już do naszej podróży przez Mszę św. w klasycznej formie i mam nadzieję, że wkrótce odzyskam(y) dawny rytm.

W ostatnich dwóch listach pisałem o liturgicznych pocałunkach. Dziś chcę dokończyć ten wątek, dzieląc się z Tobą kilkoma myślami na temat znaczenia tych gestów w ramach obrzędu mszalnego.

Zwróćmy uwagę na jedną rzecz: pocałunek jest gestem bardzo ludzkim, a jednocześnie bardzo „cielesnym” i w tym sensie będącym blisko animalnej części naszej natury. Podobnie jak wiele innych cielesnych gestów (np. ukłon, uśmiech, położenie ręki na ramieniu) nie jest on znakiem, którego znaczenie dekodujemy na poziomie intelektualnym. Odbieramy go dużo bardziej bezpośrednio, to znaczy jako znak, który nie tyle coś oznacza czy symbolizuje, ile coś (lub na coś) wskazuje. Matka całująca niemowlę, dziewczyna dająca całusa chłopakowi, kochankowie wymieniający głębokie pocałunki – każdy z tych gestów wskazuje: matczyną czułość, zainteresowanie, pożądanie. Niemowlę, chłopak i kochankowie nie zaglądają do leksykonu symboli, aby sprawdzić jakie jest znaczenie pocałunku. Ten rodzaj cielesnego znaku jest jednocześnie dużo prostszy oraz potężniejszy niż wszelkie znaki, których znaczenie dopiero trzeba odczytać. Co lub na co wskazują pocałunki liturgiczne?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zauważyć kolejną rzecz. Pomijając pocałunki występujące w sferze zachowań erotycznych (które są w znaczący sposób odmienne od pozostałych), gest ten towarzyszy dwóm wielkim obszarom naszego życia: różnym rodzajom miłości i – choć dziś obszar ten bardzo się skurczył – okazywaniu szacunku osobom stojącym wyżej w hierarchii społecznej. W oczywisty sposób kontekst liturgiczny łączy ze sobą oba te wymiary, a fakt, że gest ten został „zaszyty” w obligatoryjny rytuał powoduje, że wykonujący go kapłan nie robi tego jako doświadczający jakichś uczuć czy skłonności indywidualny ludzki podmiot. Rubryka nie brzmi tutaj: „W tym miejscu, jeśli dany kapłan odczuwa miłość i cześć do Pana Jezusa, może ucałować ołtarz, który Go reprezentuje”. Mówi ona po prostu: sacerdos osculatur Evangelium („kapłan całuje Ewangelię”) albo osculatur altare („całuje ołtarz”). Sam kapłan może doświadczać przenikniętej nabożnym szacunkiem miłości, ale może też być wysuszonym na wiór cynikiem lub pozbawionym wiary grzesznikiem – czy tak, czy tak, wykonuje gest miłosnej czci, który wskazuje nie na jego indywidualne stany, ale na relację reprezentowanego przez niego Kościoła do jego Pana i Zbawiciela. Do Jego słowa (Ewangelia) i do Niego samego jako Słowa, które stało się Ciałem i umarło na krzyżu, aby nas odkupić (ołtarz).

Twój in Christo,

Tomasz Dekert

Kontakt

Najnowsze Artykuły

Nasza strona to przestrzeń, w której dzielimy się z Tobą naszą wiedzą, a także naszym doświadczeniem w rozwijaniu życia duchowego i rodzinnego. Znajdziesz tu artykuły, porady i materiały, które pomogą Ci głębiej rozumieć wiarę oraz łączyć ją z codziennym życiem.

kontakt@credo-confiteor.com

Newsletter

Zostaw swój adres aby otrzymać od nas wiadomości

@Credo-confiteor.com