fot. Jagoda Dekert
Drogi Czytelniku,
Dzisiaj chciałbym podzielić się z Tobą elementem własnego doświadczenia uczestnictwa w liturgii w klasycznej formie, które jest jednocześnie ściśle związane z jej naturą. Najpierw dwa słowa na temat tej ostatniej. Dawniej całą sferę działań liturgicznych określano jako Divinum officium – „służba Boża”. Termin officium miał w starożytnej łacinie takie znaczenia jak: „obowiązek/poczucie obowiązku”, „ceremonia”, „uprzejmość/grzeczność”, „urząd” i właśnie „służba” też, a może nawet przede wszystkim w sensie „służba publiczna”. Wszystkie te sensy znajdują jakieś swoje odniesienie do tradycyjnego kultu (tak, „grzeczność” czy „uprzejmość” również, jeszcze kiedyś o tym napiszę). Ale na poziomie podstawowym używanie officiumw stosunku do liturgii pokazuje, jak nasi przodkowie w wierze ją rozumieli: oddawanie Bogu chwały przez święte obrzędy jest naszą urzędową – wynikającą z chrztu – służbą w stosunku do Niego. Naszym obowiązkiem – to się Mu z naszej strony po prostu należy. Ale też przypisanym naszemu urzędowi przywilejem – bo jest ogromną radością służyć kochającemu i kochanemu Władcy. W ramach officium, które dotyczy wszystkich katolików, istnieje również coś, co można nazwać służbą instrumentalną: ministerium, ob-sługą celebrowanych tajemnic. Mogę powiedzieć, że oba te wymiary „służby” liturgicznej zrozumiałem dopiero wtedy, kiedy zaangażowałem się w ministerium na Mszy „trydenckiej”, a więc zacząłem do niej, nomen omen, służyć (łac. ministro).
Jednak to nie było tak, że kiedy jakoś około roku 2017 stanąłem przy ołtarzu na liturgii w klasycznej formie, było to moje pierwsze zetknięcie ze służbą liturgiczną. Przeciwnie, ministrantem na nowej liturgii zostałem, kiedy miałem jakieś osiem czy dziewięć lat. Przeszedłem dość typową, jak sądzę, drogę chłopca w katolickiej wierzącej rodzinie. Krótko po Pierwszej Komunii zostałem kandydatem na ministranta w swojej parafii, potem pełnym ministrantem, a jeszcze potem psałterzystą i lektorem. Po wyjeździe na studia pod koniec lat 90. zarzuciłem regularną służbę, choć zdarzało mi się w różnych sytuacjach czy okolicznościach do niej wracać. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że ten okres wczesnej ministrantury miał w moim życiu ogromne znaczenie formacyjne, którego nie sposób przecenić. W mojej rodzinnej parafii pw. Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie w klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów w Rozwadowie życie liturgiczne (i nie tylko) toczyło się wówczas (tzn. w ostatnich dwóch dekadach XX w.) pełną parą, a bracia zakonni, którzy byli odpowiedzialni za Liturgiczną Służbę Ołtarza naprawdę się starali. Przykładowo, dzięki temu, mając jakieś dwanaście czy trzynaście lat mogłem służyć do Mszy, co prawda nowej, ale sprawowanej po łacinie. To zostawia na człowieku ślady ;-) A na poważnie, to jestem pewien, że tamten czas był dla mojej wiary i formacji religijnej, w tym liturgicznej, kluczowy. A jednak…
No właśnie. A jednak przez te wszystkie lata bycia ministrantem na liturgii zreformowanej nigdy tak naprawdę nie rozumiałem, dlaczego nazywa się to służbą (nie dowiedziałem się też, że liturgia jako taka to „służba”) i na czym to bycie służbą polega. Nie wykluczam, że to z przyrodzonej tępoty albo nieuważnego słuchania wychowawców. Być może. Wydaje mi się jednak, że przyczyna leży raczej w odmiennej strukturze obu form.
Można się czasem spotkać z tezą, że tradycyjna liturgia, nie tylko zresztą rzymska, była w swojej historii kształtowana przez czysto świecki ceremoniał dworski. (Zostawiam tymczasem na boku pytanie, na ile w przypadku wczesnośredniowiecznych koncepcji monarchii daje się ją określić jako „czysto świecką”.) Innymi słowy, że pewne jej elementy wywodzą się z reguł i zwyczajów panujących na dworach władców, np. Karolingów, bizantyjskich bazyleusów itp., a więc odzwierciedlają ówczesne relacje społeczne, przede wszystkim stosunki pomiędzy królem i poddanymi. Teza ta jest czasem przywoływana jako przesłanka innej, mówiącej o tym, że dawne formy nie pasują do tzw. „naszych czasów”, które charakteryzują się zdemokratyzowanymi i w tym kluczu zderytualizowanymi relacjami. To temat na inną rozmowę, ale warto zwrócić uwagę na to, że nawet jeśli nie ma już dziś królów i ich dworów, to pomiędzy nami i Panem Bogiem nic się nie zmieniło. I te formy, które być może faktycznie źródłowo liturgia zaczerpnęła z ceremoniału dworu, przesyconego gestami szacunku i czci w stosunku do władcy ziemskiego, dalej pozostają adekwatnym wyrazem tych samych postaw w odniesieniu do Władcy niebieskiego.
Dlaczego o tym piszę? Bo w tym właśnie ceremoniale (abstrahując tymczasem od pytania o jego pochodzenia) tkwi jedna z zasadniczych przyczyn wspomnianej odmienności pomiędzy liturgią w formie klasycznej i tą zreformowaną. Cechami służby liturgicznej w tej pierwszej, które mnie uderzyły, i które zacząłem szybko postrzegać jako ogromną wartość jest z jednej strony ścisły podział ról, a z drugiej fakt, że niezależnie od tego, czy w danej celebracji ktoś pełni jakąś określoną rolę, czy też nie, pozostaje częścią „dworu” i musi, jak można by to określić, stać w gotowości na przyjście i obecność Pana lub choćby na wspomnienie Jego imienia. Oczywiście w praktyce dużo zależy – jak wszędzie – od właściwego przygotowania. Jednak w przypadku klasycznej formy takie przygotowanie będzie prowadziło do ukształtowania całego ruchu służby w prezbiterium rzeczywiście na podobieństwo dworu, gdzie służba czeka i reaguje na każde skinienie, słowo czy przejście ukochanego Władcy, a nawet wzmiankę o Nim. Jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, jak można by ten cudowny porządek i przestrzeń wypełnioną wyrazami czci i miłości rozumieć jako jakieś ograniczenie, „pusty rytuał” czy mechanizację. Jest dokładnie odwrotnie, a radości z tak rozumianej służby nie da się na nic wymienić. Jeśli zdarzy Ci się być na Mszy spróbuj spojrzeć na to w ten sposób.
Twój in Christo,
Tomasz Dekert
Kontakt
Nasza strona to przestrzeń, w której dzielimy się z Tobą naszą wiedzą, a także naszym doświadczeniem w rozwijaniu życia duchowego i rodzinnego. Znajdziesz tu artykuły, porady i materiały, które pomogą Ci głębiej rozumieć wiarę oraz łączyć ją z codziennym życiem.
Newsletter
Zostaw swój adres aby otrzymać od nas wiadomości
@Credo-confiteor.com