grafika: wg. własnego pomysłu, Canva, zdjęcie Jagoda Dekert
Mam na dzisiejszy list taki nieautoryzowany przez żaden autorytet (a w każdym razie ja nic o tym nie wiem) pomysł interpretacyjny. Chciałbym mianowicie, pozostając przy opowieści o pewnych szczegółach celebracji mszalnej, odnieść się do tajemnicy Bożego Ciała, którą kontemplowaliśmy w ostatni czwartek. A żeby to zrobić, sięgnę jeszcze bardziej wstecz roku liturgicznego, to znaczy do Wielkiego Czwartku, liturgicznego wspomnienia ustanowienia Eucharystii. Może to karkołomne, a może nie – sam ocenisz :)
Liturgie Wielkiego Czwartku i Bożego Ciała w rycie tradycyjnym łączy tekst lekcji (epistoły). Jest to fragment z jedenastego rozdziału 1 Listu św. Pawła do Koryntian, w pierwszym przypadku nieco dłuższy (1 Kor 11,20-32), w drugim krótszy (1 Kor 11,23-29). Apostoł „przekazuje” (gr. paradidomai, łac. tradere) w nim adresatom opis ustanowienia przez Pana Jezusa Eucharystii oraz przestrzega przed przyjmowaniem jej niegodnie (1 Kor 11,29: „Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije”). Na marginesie, lekcja ta całkowicie wypadła ze zreformowanego lekcjonarza, ktoś musiał uznać, że stwarza zbyt duże trudności psychologiczne…
Ale wracając. Kiedy zestawi się ze sobą czytania z obu wspomnianych dni, już nie tylko epistoły, ale też ewangelie, mamy taki układ tematów:
Wielki Czwartek: Ustanowienie Eucharystii i przestroga przed Jej niegodnym spożywaniem → umycie przez Pana Jezusa nóg uczniom, które przekłada się przykazanie: „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13,14-15).
Boże Ciało: Ustanowienie Eucharystii i przestroga przed Jej niegodnym spożywaniem → ogłoszenie przez Pana Jezusa żydom prawdy o tym, że Jego Ciało jest prawdziwym pokarmem, a Krew prawdziwym napojem, i że Ich spożywanie daje udział w Nim (J 6,56: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim”).
Jak wiadomo, Ewangelia według św. Jana nie zawiera opisu ustanowienia Eucharystii, lecz właśnie opis umycia nóg. Dość powszechnie jest to interpretowane jako wskazanie na, że tak powiem, treść Najświętszego Sakramentu, którą ma być wzajemna miłość. Tymczasem wspominany kiedyś przeze mnie mszalik o. Gaspara Lefebvre’a OSB, w króciutkim wprowadzeniu do liturgii Wielkiego Czwartku podaje odmienną interpretację: „Boski Zbawiciel sam spełnia przepisane przez Żydów ablucje w czasie jedzenia (Ew.), chcąc nas pouczyć, iż Bóg wymaga czystości i miłości od tych, co się zbliżają do Stołu Pańskiego”. Innymi słowy, mandatum novum („przykazanie nowe”): „abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem” (J 13,34), dla którego wzorcem jest umycie przez naszego Pana nóg apostołom, nie jest samą Eucharystią, ale niejako wstępem do Eucharystii, wymaganym stanem, aby móc Ją przyjmować. (Nie próbujmy tego jednak czytać w kluczu pelagianistycznym, że to coś, co mamy osiągnąć własną mocą. Jak do św. Piotra mówi Pan Jezus: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze mną”.)
Jeśli tak spojrzymy na zarysowany wyżej układ, dostaniemy następujący sens: przyjmowanie Eucharystii jest warunkiem życia Bożego w nas. Nie wolno nam jednak spożywać Eucharystii niegodnie (abyśmy nie stali się „winnymi Ciała i Krwi Pańskiej”). Zasadniczą przyczyną naszej możliwej niegodności jest odmówienie przestrzegania przykazania miłości, będącego realizacją miłości Boga do nas samych i naszych bliźnich. Miłość ta to „mycie nóg”, a więc służba. Można by powiedzieć radykalnie: jeśli nikomu nie służymy (non serviam!), nasze przystępowanie do Eucharystii jest niegodne.
Jaki ma to jednak związek z samym obrzędem mszalnym? Wspominałem kiedyś, że dopiero służąc (nomen omen) do liturgii tradycyjnej, zrozumiałem, dlaczego nazywa się to służbą. To była taka uwaga ogólna, tutaj jednak mam na myśli pewien bardzo konkretny element służenia przy ołtarzu. Otóż w Mszach świętych uroczystych lub śpiewanych, to znaczy takich, w których bierze udział wyższa asysta (diakon i subdiakon) lub co najmniej turyfer i ceremoniarz istnieje praktyka stałej pomocy celebransowi. Polega ona na podnoszeniu przedniej części alby, kiedy wstępuje on na ołtarz (aby się o nią nie potknął), podtrzymywania krawędzi kapy (np. przy Aspersji) i tyłu ornatu w czasie Podniesienia, a także podtrzymywania kapłana pod łokcie przy wszelkich przyklęknięciach, których jest tu o wiele więcej, niż w Mszy zreformowanej.
Jak wiele elementów liturgii rzymskiej, również te miały zapewne podłoże czysto praktyczne. Zostały zaś zachowane i stosuje się je nawet wówczas, kiedy z tego praktycznego punktu widzenia nie są potrzebne dlatego, że – jeśli można się tak wyrazić – tradycyjna liturgia niczego pochopnie nie wyrzuca, a raczej przekształca to w elementy obrzędu. Jednak w ostatecznym rozrachunku te banalnie proste i zwyczajne gesty sprawiają, że liturgia zostaje przesycona motywem permanentnej służby, troski i opieki. I w ten sposób uczy nas ciągle: „I wy powinniście sobie wzajemnie umywać nogi”. Albo, jak pisze św. Paweł, “Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełnicie prawo Chrystusowe” (Gal 6,2).
Twój in Christo,
Tomasz Dekert
Kontakt
Nasza strona to przestrzeń, w której dzielimy się z Tobą naszą wiedzą, a także naszym doświadczeniem w rozwijaniu życia duchowego i rodzinnego. Znajdziesz tu artykuły, porady i materiały, które pomogą Ci głębiej rozumieć wiarę oraz łączyć ją z codziennym życiem.
Newsletter
Zostaw swój adres aby otrzymać od nas wiadomości
@Credo-confiteor.com