Droga do wewnętrznego pokoju: Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusa

grafika: wg. własnego pomysłu, materiały: Canva

W świecie, który nieustannie pędzi, gdzie cisza i wewnętrzny spokój zdają się być luksusem, wielu z nas szuka prawdziwego schronienia, ciszy, spokoju. Szukamy kierunku, drogi do tego miejsca, gdzie nasze serce znajdzie ukojenie, a nasze lęki zostaną rozwiane, gdzie będziemy czuć się zaopiekowani, chronieni. I często szukamy jej w innych tradycjach religijnych, nie wiedząc jak wiele skarbów, dróg, wskazówek i mocy ukrywa nasza własna wiara.

Dziś pragnę przypomnieć jedną z takich dróg, która, jeśli nią szczerze podążymy prowadzi do samej istoty miłości i obietnic złożonych nam przez Boga: to Tajemnica Obietnic Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Swego czasu nabożeństwo do Najświętszego Serca było bardzo popularne. Tak samo jak Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa (nawet teraz, po zmianach w liturgii, jest to Uroczystość, a więc święto tak zwanej klasy pierwszej). Znana jest też tradycja "Pierwszych Piątków", praktykowana do dzisiaj szczególnie wśród dzieci, które przystąpiły do pierwszej Komunii Świętej. Ale czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co naprawdę kryje się za tymi praktykami?

Bo to jest coś znacznie więcej niż „ludowa” pobożność, pozostałość z dawnych, „nieoświeconych” czasów.

Serce, znak wcielonej Miłości

Kiedy mówimy o Sercu Jezusa, przychodzi nam na myśl obraz, którego niegdyś można było spotkać prawie w każdym domu (dlaczego można było, to osobna kwestia, którą zajmiemy się w swoim czasie).

Samo Nabożeństwo do Najświętszego Serca było niegdyś bardzo popularne. Na tyle, że kiedy, pod wpływem siostry Faustyny, zaczął rozwijać się kult Miłosierdzia Bożego niektórzy kapłani protestowali przeciw jego propagowaniu w parafiach. Bali się, że kult tego co widzieli zapewne jako „łatwą łaskę przebaczenia dla wszystkich i zawsze” bez żadnych starań z ich strony i rozumienia dynamiki i wymagań wiary, wyprze kult Najświętszego Serca. Wyprze też i zaciemni wszystko co się z nim wiązało, przede wszystkim konieczność zmiany życia i życia w łasce, do której zobowiązywał się ten, który był czcicielem „Najświętszego Serca”. Na tym etapie nie rozumieli jeszcze jak bardzo oba te Nabożeństwa się uzupełnią i że jedno nie neguje drugiego, że "współpracując" razem pomagają nam głębiej zrozumieć tajemnice miłości i miłosierdzia.

Popularnemu niegdyś osobistemu Nabożeństwu do Serca Jezusowego nie pomaga również to, że po Soborze Watykańskim II zaczęto wprowadzać zmiany nie tylko w liturgii, ale też w „myśleniu” o pobożności. Takie rzeczy jak cześć do „Serca” do „Krwi” czy do Imienia Jezusa zaczęły się zdawać dziecinne i być niepotrzebnym „rozdrobnieniem” osoby Chrystusa i Jego przesłania. Nie patrzono na to już w „stary” sposób, z pokorą. Że Bóg jest wielki, taki wielki, że nie potrafię Go zobaczyć, nigdy Go nie zobaczę w całości ani nie pojmę (nie jest to też moim zadaniem, zrozumienie Boga). Ale tu i teraz mogę rozważać jedną rzecz, którą uczynił, jeden aspekt Jego działania: miłość, którą dał (Serce), śmierć, którą poniósł za nas (Krew) czy Imię, które nam zostawił, aby przypominać sobie, że On jest Panem. Rozważać nad tymi tajemnicami i wdrażać je w życie na swój własny mały sposób a przez to przez to stawać się lepszym chrześcijanin i lepszym człowiekiem.

Bo to jest sedno tego Święta i tego Nabożeństwa. Miłość. To nie święto poświęcone „anatomii” Jezusa, ale święto poświęcone Jego nieskończonej i wiernej miłości. Czy nie powinna nam być znana ta symbolika? Serce jako ikona miłości, jej zastępczy obraz? Zwłaszcza przy współczesnym wysypie obrazków, ikon czy emotikonów? A jakoś w tym kontekście religijnym została pominięta. Ośmieszona jako „dziecinna”, „ludowa” czasem nawet „prymitywna”.

A przecież, jak w przypadku gdy wysyłamy znak serca do osoby, na której nam zależy, tak tutaj Serce symbolizuje całą Osobę Jezusa Chrystusa – Jego nieskończoną miłość, wolę, Jego cierpienie i Jego Boże miłosierdzie.

To Serce Boga, które stało się ludzkim Sercem, z miłości: aby być blisko każdego z nas, by nas ocalić i zbawić. Dać nam bezpieczeństwo jakie może poczuć tylko ten, kto wie, że jest kochany bezwarunkowo i do końca, a przez to pokój, Miejsce poza Miejscem, gdzie nic nie może nas dopaść: ani głód, ani niebezpieczeństwo, ani miecz. Bo nic nie może nas oddzielić od miłości Chrystusowej…

Trochę Historii i Wyjaśnienia

Historia tego nabożeństwa zaczęła się w XVII w. Ale zanim święto zostało formalnie ustanowione, istniały już różne formy nabożeństwa do Serca Jezusa, często związane z kultem Pięciu Ran Chrystusa. Jednak to za pośrednictwem św. Małgorzaty Marii nabożeństwo stało się bardziej sprecyzowane i powszechne.

To dzięki objawieniom Świętej Małgorzaty Marii Alacoque (1647-1690), zakonnicy z zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, w Paray-le-Monial we Francji Nabożeństwo Serca Jezusowego uzyskało szerokie poparcie wśród wiernych i kapłanów tamtych czasów. Podczas tych objawień Jezus objawił jej ogromną miłość swojego Serca, zranionego obojętnością i niewdzięcznością ludzkości, i wezwał do szczególnego nabożeństwa do Niego. Prosił o akty wynagrodzenia, częstą Komunię Świętą (zwłaszcza w pierwsze piątki) oraz ustanowienie święta ku czci Jego Najświętszego Serca.

Święto zostało oficjalnie ustanowione dla Kościoła powszechnego przez papieża Piusa IX w 1856 roku, w odpowiedzi na petycje różnych biskupów i po zaobserwowaniu szerokiego wzrostu popularności tego nabożeństwa.

Dlaczego prostej zakonnicy, Jezus objawił swoje Serce? I dlaczego pokazał je zranione cierniami. Tu nie chodziło o wzbudzenie czy wręcz „wymuszenie” współczucia. Bóg tego nie potrzebuje i nie posuwa się do manipulacji naszą psychiką czy naszymi emocjami. Nie jest Panem niewolników, ale wolnych. Nie zniewala, ale wyzwala. Dlatego jeśli coś objawia lub w jakiś sposób się ukazuje czyni to z konkretnego powodu. Za obrazem, który widzimy jako pierwszy, zawsze stoi głębsza myśl, która ma na celu wyłącznie nasz rozwój i nasze zbawienie.

Objawiając się taki właśnie sposób Św. Małgorzacie nie próbował manipulować nią w żaden sposób ani nie próbuje czynić tego z nami. To objawienie nie miało na celu stworzenie sentymentalnego obrazu, który „będzie się dobrze sprzedawał”. To było dramatyczne przypomnienie o tym, jak Miłość Boga cierpi z powodu naszej obojętności, niewdzięczności i grzechu. Nie dlatego że mamy jakąś moc dosłownego zranienia Boga[1], ale dlatego, że grzech dosłownie i realnie rani nas samych, niszczy wspólnotę Kościoła, rodzinę i świat. Jest jak ciemność próbująca pochłonąć światło Boga.

Było to zarazem wezwanie do zastanowienia się na tym czy w moim życiu jest coś, co rani Serce Boga, które umiłowało mnie tak bardzo. I co mogę zrobić by to zmienić.

I tu pojawia się temat wynagrodzenia.

Wynagrodzenie: Odpowiedź Miłości na Miłość

Pojęcie "wynagrodzenia" może brzmieć archaicznie. Ale jego sens jest zawsze aktualny. Wynagrodzenie to nie próba "spłacenia" Bogu długu, którego i tak nigdy byśmy nie uregulowali. Bóg, w swojej pełni, niczego od nas nie potrzebuje.

Wynagrodzenie to nasza odpowiedź miłością na Jego bezgraniczną Miłość. Kiedy ktoś bliski jest zraniony, pragniemy go pocieszyć, przeprosić, naprawić lub pomóc. Nasze działanie można porównać do dziecka przynoszącego rodzicowi zrobiony przez siebie obrazek „by mu nie było smutno”. I choć ten obrazek sam nie rozwiązuje aktualnego problemu z jakim zmaga się rodzic, coś robi się lżejsze, problem wydaje się jakoś mniejszy. Jest po prostu więcej miłości.

Podobnie jak to dziecko my, poprzez małe czyny miłości i pokuty „wynagradzamy” Bogu obojętność innych. I przyczyniamy się do tego, że miłości, Jego miłości, prawdziwej i wiecznej jest na świecie więcej.

A w jaki sposób możemy wynagradzać?

  • Przepraszając za nasze grzechy i za grzechy świata, które ranią Boże Serce. Najbardziej konkrety akt tego wynagrodzenia jest wówczas, gdy przystępujemy do Sakramentu Pojednania, aby przynajmniej z brzemienia ciążącego nad światem „ściągnąć” swoje grzechy. Stąd wzięła się tradycja spowiedzi przed Pierwszymi Piątkami (poza faktem, że aby przyjąć godziwie Komunię św. w ten dzień muszę być w łasce uświęcającej).

  • Ucząc się żyć według Jego zasad miłości, zmieniając nasze życie na lepsze. Czynimy to przede wszystkim poprzez zachowanie łaski uświęcającej jako podstawy na której budujemy (jak wspominaliśmy to ta konkretna łaska umożliwia nam życie Bożym życiem w pełni, a więc też Jego miłością).

  • Łącząc nasze małe ofiary (cierpienia, wyrzeczenia, codzienne trudy) z Jego wielką Ofiarą na krzyżu. Dzięki czemu nabywają one bezcennej wartości i realnie przyczyniają się do zaistnienia lepszego świata. Jak krzyż naszego Pana stają się nasionami zwycięstwa zamiast porażki.

Obietnice Serca Jezusa: Droga do Prawdziwego Pokoju

Jak to wszystko jest związane z osiągnieciem wewnętrznego pokoju? W jaki sposób to konkretne nabożeństwo do Serca Jezusowego jest konkurencją do „zewnętrznych” propozycji mających prowadzić do tego właśnie celu?

Z objawieniami jakie miała św. Małgorzata wiąże się cała seria niezwykłych obietnic, które Jezus złożył tym, którzy czcić będą Jego Najświętsze Serce. Wśród nich jest "Wielka Obietnica", która przyczyniła się do „powstania” Pierwszych Piątków:

"Przyrzekam w nadmiarze miłosierdzia Serca Mojego, że wszechmocna miłość Moja udzieli wszystkim, którzy przez dziewięć z rzędu pierwszych piątków miesiąca przystąpią do Komunii Świętej, łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w Mojej niełasce ani bez Sakramentów świętych i że Serce Moje Boskie będzie im bezpiecznym schronieniem w tę ostatnią godzinę."

W niej sam Chrystus daje niejako gwarancję poświadczona przez Jego miłość. Gwarancję „bezpiecznego schronienia”. Należy przy tym pamiętać, że to nie jest „magiczna recepta” czy automatyczne zbawienie bez żadnego wysiłku z naszej strony (zresztą wszystko co jest wartościowe wymaga pewnego stopnia naszych starań).

Ta gwarancja Bożej Miłości, która:

  • Wzmacnia naszą więź z Chrystusem: Każda Komunia, każda modlitwa w intencji wynagrodzenia, to głębokie zjednoczenie z Sercem Jezusa. A On jest „cichy i pokorny sercem”. Poświecenie się Jemu nie tylko nas dosłownie wzmacnia (i to nie tylko na poziomie duchowym). To także sprawia, że w świecie narażonym na wstrząsy zyskujemy poczucie bezpieczeństwa przez zrozumienie, że to co robimy, ma sens nawet jeśli jest czymś drobnym, a to co nas spotyka, ma cel nawet wtedy, kiedy tego nie rozumiemy. I wszystko, jeśli trwamy w łasce, może być przyczyną naszego wzrostu. Bo choć burza może szaleć po powierzchni oceanu my stajemy się jego spokojną głębią.

  • Oferuje bezpieczne schronienie: W obliczu lęku przed nieznanym, Serce Jezusa, Jego Miłość staje się dla nas pewnym portem. To obietnica Jego bliskości, która rozprasza wszelkie obawy i zapewnia pokój. On nigdy się nie zmieni. Nie zmieni też swojego zadnia co do nas. Zawsze będzie nas kochał i zawsze będzie za nas i dla nas walczył. My musimy Mu tylko uwierzyć.

  • Zapewnia łaskę ostatecznego zwycięstwa: W najważniejszej chwili życia – w godzinie śmierci – Bóg, w swoim miłosierdziu, udzieli nam szczególnej łaski nawrócenia i pojednania, jeśli tylko nasze serce tego pragnie. Jeśli będziemy wierni nie umrzemy w stanie grzechu śmiertelnego. On podtrzyma gdy będziemy się chwiali, umocni, gdy będziemy słabi, abyśmy doszli na spotkanie w Nim w szacie chwały.

Obietnice Najświętszego Serca Pana Jezusa idą jeszcze dalej, obejmując pokój w rodzinach, pocieszenie w uciskach, błogosławieństwo w przedsięwzięciach, a nawet szczególną moc dla kapłanów w nawracaniu dusz, ale tym zajmiemy się innym razem

Nabożeństwo do Serca Jezusa: Wezwanie na Tu i Teraz

Nabożeństwo do Serca Jezusa przypomina nam o osobowej, nieskończonej miłości Boga. Przypomina, że On pragnie być blisko nas, w naszym domu, w naszej rodzinie. Uczy też, a może przede wszystkim, żyć w niej na co dzień. Czyni nas głębią oceanu, a nie tylko mgłą, którą wiatr rozwiewa.

Dlatego też to Nabożeństwo jest drogą do prawdziwego pokoju, który nie pochodzi ze świata, lecz z pewności Bożej Miłości, której się powierzam i oddaję. Pozwala nam realnie budować nasze życie na trwałym fundamencie miłości, wybaczenia i zaufania w poczuciu bezpieczeństwa, że nie jestem sam.

Czy pozwolisz Sercu Jezusa, Jego nieskończonej i wiecznej Miłości, pokazać Ci drogę?

Agnieszka Myszewska-Dekert

Przypisy:

[1] Jedyny raz, kiedy człowiek mógł dosłownie zranić Boga było to, kiedy Pan Jezus wydał się na śmierć. Ale stało się to z Jego wolnej woli i decyzji, a także z konkretnego powodu: „nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry” powiedział Chrystus Piłatowi.

Najnowsze Artykuły

Nasza strona to przestrzeń, w której dzielimy się z Tobą naszą wiedzą, a także naszym doświadczeniem w rozwijaniu życia duchowego i rodzinnego. Znajdziesz tu artykuły, porady i materiały, które pomogą Ci głębiej rozumieć wiarę oraz łączyć ją z codziennym życiem.

kontakt@credo-confiteor.com

Newsletter

Zostaw swój adres aby otrzymać od nas wiadomości

@Credo-confiteor.com