Nasza strona używa plików cookie. Klikając „Akceptuję wszystkie”, zgadzasz się na używanie wszystkich plików cookie. Klikając „Zachowaj tylko niezbędne”, zgadzasz się na używanie tylko niezbędnych plików cookie.
grafika: projekt wg. własnego pomysłu
...Było to w czasie, gdy Pan Bóg stwarzał świat, gdy kształtował już nie tylko niebo i ziemię, ale także wszystkie zwierzęta i rośliny, nadając im równocześnie imiona. Z tego czasu pochodzi wiele podań i gdyby się je znało, można by znaleźć wyjaśnienie wszystkich zjawisk, których dziś zrozumieć niepodobna...
Selma Lagerlöf, Legendy Chrystusowe
Tam, gdzie jest człowiek, tam są opowieści. Są ze sobą powiązani. I ważni dla siebie. Opowieść jest przekazywana przez człowieka, człowiek kształtuje się przez opowieść. Nie może się od niej odciąć. Na początku było Słowo…
Opowieści przenikają do rzeczywistości. Wypływają na wierzch zupełnie niespodziewanie i w miejscach, gdzie się ich nie szukało. Są jak ukryte wzorce, schematy, kluczowe węzły, wskazujące kierunek. Mówią o ponadczasowych prawdach. Dają szansę na to prawdziwe nawrócenie, które jest przede wszystkim oświeceniem, zobaczeniem rzeczywistości taką, jaka jest. I co za tym idzie zmianą sposobu myślenia.
Ubogi rybak łowi rybę, która jest „złota” i mówi (a konkretnie prosi go o darowanie życia w zamian za spełnienie życzenia). Rybak, dobry i prosty człowiek, nie chce od niej niczego. Nie szukał życzeń, szukał tylko pokarmu. Więc ponieważ zjedzenie gadającej ryby wydaje się mu złe, lituje się nad nią i wrzuca ją do wody.
Kiedy wraca do nędznego domu zwierza się żonie ze swej dziwnej przygody. Jednak jego litość nad rybą nie znajduje u niej zrozumienia. Żona nakazuje mu wrócić nad morze i odszukać rybę, a potem prosić ją o nową chatę.
Posłuszny rybak wraca nad morze i w swej prostocie wypełnia polecenie dokładnie. Woła rybę, a ta, rzecz dziwna, nie tylko się zjawia, ale i spełnia przedstawioną jej prośbę.
Żonie rybaka to nie wystarcza. Wysyła swego męża ponownie z kolejnym życzeniem, a potem z następnym i następnym. Jej zachłanność staje się coraz gorsza: chce więcej i więcej. Aż w końcu dochodzi do sytuacji krytycznej: żona rybaka żąda dla siebie władzy nad światem przyrody, albo też (w zależności od wersji) samej rybki na posługi. I w tej samej chwili „morze się wzburzyło, ryba znikła, a ona straciła wszystko co miała”.
Zakończenie wydaje się logiczne: chciwość złej kobiety została ukarana. A jednak pozostaje natrętne pytanie: dlaczego ryba straciła cierpliwość? Dlaczego akurat teraz? Dlaczego odmówiła spełnienia tej prośby, skoro nie odmawiała przedtem spełnienia każdej innej? Wyczuwa się jakiś zgrzyt, brak, niedopowiedzenie.
"Zapragnęła być Bogiem..."
Pierwotna wersja tej opowieści została zapisana przez braci Grimm. Do tej wersji nawiązuje Hans Chrystian Andersen, w jednej ze swoich baśni:
„(Chłopiec) czytał o żonie rybaka, której spełniły się wszystkie życzenia: Chciała zostać królową i została; chciała być cesarzową i była nią; ale potem zapragnęła być Bogiem... I z powrotem siedziała w błotnistym rowie, z którego wyszła”[1].
Te kilka zdań stawia całą historię w zupełnie innym świetle. Tu już nie chodzi o spełnianie życzeń. Nie chodzi nawet o ocenę tego czy życzenia są dobre czy złe. I dobre i złe mogą zostać spełnione. Ryba nie robi między nimi różnicy, a człowiek otrzymuje to o co prosi[2].
Jest jednak granica, której człowiekowi przekroczyć nie wolno. Poziom chciwości powyżej którego wszystko tracimy. Pragnienie, które ściąga natychmiastową karę. Czyn, który powoduje bunt całej natury; który z Wysokości strąca człowieka na powrót w dół, w ciemność. Grzech pierworodny. Pierwszy i nieustannie powracający w kolejnych stuleciach historii człowieka. Niszczący cywilizacje.
Przed nim przestrzegają dawne święte teksty a także stare baśnie i mity[3]. Te pierwotne, jeszcze nie ugładzone przez współczesną „wrażliwość”. Te, które często brzmią okrutnie i krwawo. Te, które dzisiaj próbuje się przerabiać jako „nieodpowiednie” dla dzieci.
Opowieści nigdy nie miały być „miłe”. Nie takie było ich zadanie. Nie przekazywano ich (z wielką troską, a czasem z narażeniem życia) dlatego, żeby spełniały rolę psychologicznej przytulanki. Miały niepokoić. Miały ukazywać zło w jego całej nagości. Wymierzać sprawiedliwość bez litości: siostrom Kopciuszka gołębie wydziobują oczy, macocha Śnieżki musi tańczyć na ślubie swej pasierbicy w rozgrzanych żelaznych butach aż padnie martwa; niewierzący w Boga zostają wycięci w pień.
Nie ma usprawiedliwień. Nie ma tłumaczeń. Jest tylko opowieść, z którą trzeba się zmierzyć. Sam na sam. Zmagać się jak Jakub w Penuel: aż do świtu. Aż do chwili, kiedy osiągnie się zrozumienie. Kiedy otrzyma się błogosławieństwo i nowe imię. Ale otrzyma się także ranę, która będzie przypominać o zmaganiu. Która będzie mówić, że często nie ma prostych wyborów, ale i tak trzeba ich dokonać. I przyjąć konsekwencje jakie ze sobą niosą.
Baśnie i mity pokazują świat w całej jego jasno-ciemnej postaci. Nigdy nie miały „bawić”. Ich cel jest inny. Pomagają nam zrozumieć rzeczywistość jaka nas otacza. Przede wszystkim tą duchową, której nie możemy zobaczyć ani dotknąć, ale o której możemy opowiedzieć. Po to byśmy mogli dokonać właściwego wyboru. Wyboru, który dzieje się w sferze niematerialnej, ale ma realny wpływ na świat materialny. W oryginalnej baśni braci Grimm za każdym razem, gdy rybak zbliża się do morza z kolejnym życzeniem ono wzburza się coraz bardziej.
Widzimy w nich konsekwencje decyzji: dobro jest nagradzane, ale trzeba pamiętać, że zazwyczaj jest nagradzane dopiero na końcu. Zło daje natychmiastowe korzyści, ale w dłuższej perspektywie przynosi cierpienie. Lub śmierć. Arogancja i pycha są głupotą, i prawie na pewno sprowadza kłopoty, natomiast prostota nie. Miłosierdzie przyciąga miłosierdzie. Okrucieństwo przyciąga okrucieństwo. Zaś cel można osiągnąć tylko wytrwałością, choć szybkie myślenie także się przydaje. I trzeba być uważnym, by nie przegapić tego co jest ważne: zabłąkanej księżniczki czy przebranego króla.
Baśnie, opowieści i mity pełniły przez wieki funkcję inicjacyjną, prowadziły do dojrzałości. Rola ta odcisnęła na nich stałe piętno. Nie mogło być inaczej. To baśnie i mity przygotowywały dzieci do wejścia w świat dorosłych. Niełatwy i niejednoznaczny świat. Świat, w którym oprócz piękna jest też brzydota, oprócz światła - mrok, a skażona natura ludzka nieustannie ciągnie człowieka w dół. Ale – i to też mówiły – to nie zło ostatecznie zwycięży, ale dobro. Choć nim ten czas nadejdzie człowieka czekają ciężkie chwile. Czekają go próby.
Całe życie jest próbą, jest siłowaniem się z ciemnością, także naszą własną. Nieustannie stawia przed nami kolejne przeszkody do pokonania. I tylko ten kto nie ustąpi, ale wytrwa na właściwej ścieżce zyska w nagrodę królestwo i rękę księcia (lub księżniczki). Być może właśnie dlatego tak wiele baśni zaczyna się od doświadczenia utraty. Kiedy to młody bohater opowieści traci ojca lub matkę i prawie natychmiast musi się zmierzyć ze swoją nową sytuacją. Stanąć samotnie naprzeciw wrogiego świata, przyjąć konsekwencje nagle otrzymanej dorosłości.
Interesujące jest, że dawne baśnie nie określały swoich dziecięcych bohaterów jako „grzecznych” czy „niegrzecznych”. Posługiwały się zupełnie innymi kategoriami. Mówiły o dzieciach dobrych i złych. Posłusznych lub nieposłusznych, albo dzielnych lub tchórzliwych. Miłosiernych lub okrutnych, mądrych lub głupich. „Grzeczne” dziecko, podobnie zresztą jak dziecko głupie, bezmyślne, aroganckie, chytre czy niemiłosierne, miałoby zbyt małą szansę na to, aby przeżyć w świecie pełnym różnorakich stworów i niebezpieczeństw.
Jednego baśnie były pewne: potwory istnieją naprawdę. Czasem może wyglądają nieszkodliwie, ale nie przestają być potworami. I jeśli nie chcemy, aby potwór nas pokonał musimy nauczyć się z nim walczyć. Nie wchodzić w układy, nie próbować „oswoić” ale właśnie walczyć. Bestia pozostaje bestią (chyba, że jest człowiekiem zamienionym w bestię z powodu wcześniejszych wyborów) a ciemność ciemnością. I jeśli nawet nam pomaga będzie żądać za to coraz większej zapłaty.
Większość mitów, choć używa do tego różnych obrazów, powtarza ten sam schemat[4]. Świat kiedyś był rajem, ale spadła na niego lub została przyniesiona ciemność. Człowiek był nieśmiertelny i wielki. Ale uległ, upadł, zgrzeszył, zwiedzono go, sięgnął po przedmiot, po który nie wolno było mu sięgnąć. I sprowadził śmierć i zniszczenie. Od tej pory zmaga się ze śmiercią i mrokiem, z Władcą Ciemności i własną upadłą naturą. Próbuje je przezwyciężyć, próbuje wrócić do świata swoich narodzin. Prawdziwego świata. Jedynego w którym może osiągnąć swój pełny potencjał.
Sam jednak nie daje rady, tym bardziej, że zło często wydaje się bardziej atrakcyjne. A czasem zwyczajnie silniejsze. Ale kiedyś nadejdzie wybawienie (lub Wybrany): zło zostanie pokonane, krzywdy zostaną wyrównane, a sprawiedliwość zatriumfuje.
Taki schemat, którego odbicie spotykamy w „nieprzerobionych” baśniach, jawił się zawsze człowiekowi jako prawdziwy. O jego prawdziwości mówiła mu cała rzeczywistość, której doświadczał. Opowiadały o nim święte teksty wszystkich religii.
Opowiadała o nim także Tora i Pisma i Prorocy...
Kiedy przyszedł Chrystus stary mit został opowiedziany raz jeszcze. Raz jeszcze dobro i zło otrzymało nowe imiona, raz jeszcze stanęło do walki. Ale tym razem walka odbyła się naprawdę. I dobro zwyciężyło.
W Chrystusie rzeczywistość opowieści i rzeczywistość człowieka spotkały się ze sobą. Człowiekowi ukazano zagubioną drogę do utraconych Przestrzeni. A także tą drugą, która wiedzie w głąb samego siebie, która pozwala poznawać i.… kochać. Dwa rajskie drzewa: życia i poznania stały się dla niego dostępne.
Świat nadal zamieszkują bestie i nie można o tym zapominać. Ale teraz można je już pokonać. Dokonuje się to w każdej chwili, kiedy nauka Chrystusa „przegryza” się przez świat. Zmieniając myślenie człowieka, jego sposób patrzenia na innych i samego siebie. Gdy uczy go rozumieć, uczy go widzieć. Aż w końcu uczy go... miłosierdzia, które jest bardziej obce naszej upadłej naturze niż nam się wydaje.
Kiedy przyglądamy się historii ostatnich dwóch tysięcy lat widzimy, jak trudno jest człowiekowi zrezygnować z „dobrodziejstw” upadku. Jak niechętnie rozstaje się ze swoimi „przyzwyczajeniami”, z nawykami, których nabył przez tysiąclecia. Z tymi samymi, które tak samo łatwo uśmiercały pojedynczych ludzi jak i całe cywilizacje.
Ale widzimy również postępujące zwycięstwo chrześcijańskiego mitu. Dzień zbawienia trwa, człowiek faktycznie jest w stanie pokonywać własną, okrutną naturę choć, często wyrywa mu się ona i kopie. Nawet jeśli zrozumienie pewnych rzeczy zajmuje mu trochę czasu.
Wybrany już jest, a zbawienie się dokonało. Nie schodzimy już w dół, ale wstępujemy w górę. I im wyżej wejdziemy, tym więcej ujrzymy. Tym większa będzie nasza świadomość tego, w czym już teraz uczestniczymy. Tym szybciej ujrzymy Królestwo.
Kłamstwo nigdy nie pochodzi od Boga, który jest Prawdą. On nas nie oszukuje. To szatan jest kłamcą i ojcem kłamstwa. Potrzebuje tego by nas prowadzić fałszywymi drogami. I ludzie mu pobłażają.
Odrzuca się dziś mądrość Ewangelii, podobnie jak odrzuca się mądrość starych baśni. Spycha się dawne opowieści do poziomu bajek, historyjek, do których nie warto wracać. Próbuje się ugłaskać stare historie by bardziej odpowiadały „współczesnemu” duchowi i nie urażały delikatnej wrażliwości dzieci czy nowoodkrytej wrażliwości dorosłych. Odziera się je z tego wszystkiego co „nieodpowiednie”. Próbuje się je niejako unieszkodliwić, odebrać moc. Co niepokojące także i Pismo Święte nie uniknęło tego losu.
Działanie mające na celu „oswoić” opowieść jest z gruntu szkodliwe. Zakłamuje przekaz, gorzej sprawia, że opowieść prowadzi donikąd. Staje się rozrywką nie drogą do zrozumienia. Nie rzuca już nam wyzwania.
Baśnie są nam potrzebne, mit musi być powtarzany, Ewangelia musi być głoszona, Ofiara Pańska musi być sprawowana. Rzeczywistość, ta druga rzeczywistość musi być ukazywana. Aby człowiek zrozumiał co to znaczy być człowiekiem. Aby wiedział jakich granic nie powinien przekraczać, w jakim kierunku podążać. Inaczej, tak jak żona rybaka, ponownie wrócimy do błotnistego rowu, z którego wyszliśmy...
Tej roli nie zastąpi nauka, która owszem, daje wiedzę, ale już niekoniecznie mądrość. Mądrość bowiem to coś więcej niż suma wiedzy czy informacji jaką jesteśmy w stanie zgromadzić. Mądrość to widzenie Przestrzeni. To dostrzeganie i rozumienie wzorców przenikających wielowymiarową rzeczywistość.
Każdy z nas, wcześniej czy później zmierzy się z podstawowymi pytaniami dotyczącymi człowieka, świata i Boga. Początku i końca. Stanie na drodze po odpowiedź. Bez podjęcia tej podróży nie posuwamy się naprzód. I choć może nam się wydawać, że coś zdobywamy to częściej kręcimy się w kółko.
Baśnie są drogowskazem. Pokazują kierunek, wzorce i schematy. Zmuszają do myślenia. Przypominają, że człowiek musi wziąć za siebie odpowiedzialność, przyjąć otrzymaną dorosłość jak człowiek dorosły właśnie, nie jak dziecko. Wszystko to po to, aby kiedyś mógł przyjąć odpowiedzialność za innych, za Królestwo.
Każdy z nas bowiem jest częścią Królestwa i nosi je w sobie. I albo odnajdzie do niego drogę, przeżyje nawrócenie, przemianę myśli. Na nowo ujrzy siebie, świat, rzeczywistość. Albo pozostanie mu pustynne bezdroże.
Tak mówi opowieść.
Potrzebujemy, my i nasze dzieci, aby „odzyskać” baśnie i mity na nowo. Szczególnie te dawne, które wysyłały w podróż i otwierały umysł. Zobaczyć jaką lekcję chcą nam przekazać. Nie bać się tej lekcji. W końcu katolik to człowiek, który stale jest gotowy na nauki swego Mistrza. A jego Mistrz ukrył swoje lekcje nie tylko w Objawieniu, które dał, ale też w świecie, który stworzył. W pragnieniach ludzkiej duszy i w zdolności ludzi do tworzenia opowieści.
Potrzebujemy opowieści by odzyskać dla nas i dla naszych dzieci Ewangelię. Tą Opowieść nad opowieściami. Aby móc ją naprawdę „zobaczyć”.
Zobaczyć, uwierzyć i zyskać Królestwo.
...Zapamiętaj to sobie, ponieważ jest to tak samo prawdziwe, jak to, że ja widzę ciebie, a ty mnie. To nie polega na świeczkach i lampach, które się zapala, ani nie zależy od księżyca i słońca, trzeba tylko, abyśmy mieli takie oczy, które potrafią widzieć wspaniałość Boga...
Selma Lagerlöf, Legendy Chrystusowe
Agnieszka Myszewska-Dekert
[1] Hans Chrystian Andersen, Kaleka
[2] Choć konsekwencje nieopanowanych pragnień człowieka zazwyczaj, wcześniej czy później, okazują się dla niego przykrą niespodzianką. Jak słusznie zauważa Terry Pratchett „cała sztuka w tym życzeniowym interesie polegała na tym, żeby klient otrzymał dokładnie to, o co prosił, i dokładnie to, czego naprawdę wcale nie chciał”.
[3] Używam sformułowania „mit” w takim znaczeniu jakim używał tego terminu Mircea Eliade, znany badacz religii – jako synonim określenia „historia prawdziwa”.
[4] Z powodzeniem wykorzystywany także i dzisiaj: wystarczy popatrzeć na takie produkcje filmowe cieszące się popularnością jak „Gwiezdne Wojny”, „Matrix”, „Władca Pierścieni”, „Avatar”, zaspakajających „mityczny głód” współczesnego człowieka.
Nasza strona to przestrzeń, w której dzielimy się z Tobą naszą wiedzą, a także naszym doświadczeniem w rozwijaniu życia duchowego i rodzinnego. Znajdziesz tu artykuły, porady i materiały, które pomogą Ci głębiej rozumieć wiarę oraz łączyć ją z codziennym życiem.
Newsletter
Zostaw swój adres aby otrzymać od nas wiadomości
@Credo-confiteor.com