"Przed tobą życie i śmierć, co ci się podoba to będzie ci dane" Kościół Walczący. Grafika: wg. własnego pomysłu, Canva
Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, Władzom, rządcom świata tych ciemności.
(Ef 6,12)
Kościół Walczący: Ecclesia Militans. Pochodzi od łac. militare, „służyć w wojsku”, „toczyć walkę”. Tą nazwę otrzymała ta część Kościoła, która ciągle jeszcze toczy bój o swoje zbawienie. To nazwa Kościoła na ziemi. To my. Tutaj. Ochrzczeni. Zmagający się codziennie z wiarą i walczący o nią.
Ale czy chrześcijanin nie powinien być jakimś pacyfistą? Człowiekiem znoszącym wszystko i kochającym wszystkich? Coś w stylu: miłość, braterstwo i słońce? Skąd więc ta „agresywna” nazwa?
Ta nazwa niepokoi. Tak. Do tego stopnia, że czasem nawet w Kościele odchodzi się od niej na rzecz drugiego „łagodniejszego” określenia jaki jest: Ecclesia Peregrinans - „Kościół Pielgrzymujący”[1]. Ale paradoksalnie to określenie tylko wzmacnia przekaz pierwszego. Pielgrzymka, prawdziwa pielgrzymka to nie piknik w słońcu, ale nieustana walka, zmaganie się, dążenie. Dążenie by dojść do celu, by nie zrezygnować, nie upaść i tak pozostać, bo to łatwiej.
Bo prawdą jest, że żyjąc w tym świecie nieustannie walczymy. O nasze zbawienie, nasze życie, nasze szczęście. A ta walka nie odbywa się tylko na tej płaszczyźnie rzeczywistości, a jej stawką nie jest tylko życie tutaj w pokoju i szczęściu.
Życie chrześcijanina nie jest odpoczynkiem. Jest codzienną walką o zachowanie zbawienia i łaski, które się otrzymało podczas Chrztu. Bóg nam wszystko dał, włącznie ze swoim Synem. Ale to od nas zależy, czy zechcemy to przyjąć. I zachować.
Jesteśmy żołnierzami Jezusa Chrystusa: miles Christi. Fraza ta pochodzi z drugiego listu Pawła Apostoła do Tymoteusza[2]: „Weź udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa!”.
Jesteśmy Wojownikami wiary. Bo to o nią głównie walczymy, o jej zachowanie, o wierność w stosunku do niej – dlatego ten stan Kościoła, w którym aktualnie jesteśmy, można by nazwać też Kościołem Wiary.
Otrzymaliśmy nawet pancerz na tą walkę:
„Przywdziejcie całą zbroję Bożą, abyście mogli ostać się przed zasadzkami diabelskimi. Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich. Dlatego weźcie całą zbroję Bożą, abyście mogli stawić opór w dniu złym i, dokonawszy wszystkiego, ostać się. Stójcie tedy, opasawszy biodra swoje prawdą, przywdziawszy pancerz sprawiedliwości i obuwszy nogi, by być gotowymi do zwiastowania ewangelii pokoju. A przede wszystkim, weźcie tarczę wiary, którą będziecie mogli zgasić wszystkie ogniste pociski złego; Weźcie też przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo Boże. W każdej modlitwie i prośbie zanoście o każdym czasie modły w Duchu i tak czuwajcie z całą wytrwałością i błaganiem za wszystkich świętych”[3].
Bóg nie kazałby nam oblekać się w pancerz i zaopatrywać w broń przeciw „nieziemskim władzom” gdyby głównym celem naszej wiary było tylko żyć tutaj „w pokoju, szczęściu i powszechnym braterstwie”.
O co właściwe walczymy? Powiedzenie, że o to by „pójść do Nieba”, choć jest prawdziwe, nie oddaje całego prawdziwego piękna i grozy konsekwencji naszej walki lub jej braku. Walczymy o osiągnięcie tego co teolodzy nazywają Wizją Uszczęśliwiającą. Walczymy o możliwość nieskończonego widzenia i doświadczania Boga, życia razem z Nim, o ostateczne miejsce w Kościele Triumfującym. A przede wszystkim walczymy dosłownie o ocalenie życia.
Życie jest pierwszym darem Boga. Życie Wieczne (już nie warunkowe jak było przy stworzeniu) będzie darem jaki otrzymamy na końcu naszej drogi i naszej walki. To ono jest prawdziwą stawką. Bo po drugiej stronie jest Wieczne Umieranie.
Jeśli przegramy, jeśli porzucimy Jego Łaskę, czeka nas Śmierć wieczna. Nie dlatego „że Bóg się mści”. Ale dlatego, że tak zdecydowaliśmy. Wolność polega także na ponoszenia konsekwencji własnych wyborów. Jeśli zatem odrzuciliśmy Boga to… odrzuciliśmy Boga, a co zatem idzie wszystkie Jego dary. Karą za bezbożność jest bezbożność. Karą za odrzucanie Życia, konsekwencją tego odrzucenia jest po prostu Śmierć. A ponieważ mówimy tu w kategoriach wieczności, ta śmierć jest wieczna, nigdy niekończąca się. „Śmiercią umrzesz” – powiedział Bóg Adamowi, kiedy przestrzegł go przed sięganiem po owoc z zakazanego drzewa[4]. To nie jest przenośnia. To stwierdzanie faktu, że ta śmierć będzie wiecznym umieraniem. Bóg jest Życiem. Odrzucenie Życia jest Śmiercią.
Nasza walka nie toczy się (tylko) przeciw naszym „złym skłonnościom”, lenistwu, chciwości, złości, niedbalstwu czy ogólnej „degrengoladzie”. To jeszcze nie byłoby takie złe. Wtedy przypuszczalnie wystarczyłby nam solidny system wartości, dyscyplina i konsekwencje w trzymaniu się ich. Ale jeśli do tej walki potrzebujemy pomocy Boga to znaczy, że Przeciwnik przewyższa nas mocą, inteligencją, zasobami.
Święty Piotr nazywa go wprost:
Wasz przeciwnik, diabeł, krąży jak ryczący lew, szukając, kogo by pożreć. Mocni wiarą stawiajcie mu opór (1 P 5,8-9).
A św. Paweł uzupełnia:
Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, Władzom, rządcom świata tych ciemności (Ef 6,12).
Zatem walczymy przeciw komuś, w kogo osobistym interesie jest abyśmy nie osiągnęli Życia Wiecznego. Nasze życie wieczne jest dla niego stratą. Bo on chce się nami „najeść”. Odkąd odwrócił się od Boga, od Życia stał się Śmiercią, Pustką, Otchłanią i Głodem. Dlatego pragnie pochłonąć nasze życie, bo jest głodną gardzielą pochłaniającą wszelkie światło, jak czarna dziura. A na dodatek pała przeciw nam złośliwym zamiarem i nienawiścią i zazdrością które, jak mówią starożytne opowieści, sięgają dni naszego stworzenia[5]. I bez pomocy Boga go nie pokonamy.
„Każde ze stworzeń jest odrębnym światem umiłowanym przez Pana. I jest w tym świecie jeden tron. Dopóki nie zasiądzie na nim właściwy Król, trwa tam wojna”[6].
Wg św. Augustyna w każdym człowieku, toczy się walka między dwiema miłościami: Miłością Boga aż do pogardy samego siebie (Miasto Boże) a Miłością samego siebie aż do pogardy Boga (Miasto Ziemskie). Nasza walka polega na ciągłym wybieraniu kierunku miłości.
Wg Św. Teresy od Jezusa ta walka toczy się w Twierdzy Wewnętrznej, którą jest nasza dusza i wola. Właściwie więc cała walka toczy się w nas o naszą wolną wolę i oto, którą ostatecznie miłość wybierzemy.
Zatem miejscem, gdzie toczy walka jest nasza własna dusza.
W tradycyjnej nauce Kościoła dusza (człowiek) ma trzech głównych wrogów, którzy, póki żyje na tym świecie, nieustannie z nią walczą. Ci trzej wrogowie duszy atakują różne władze człowieka, ale ich ostatecznym celem jest zawsze wola, ponieważ to ona wybiera miłość do Boga albo grzech.
Jest naszym głównym przeciwnikiem (1P 5,8) i naszym Oskarżycielem przed Bogiem (Ap 12,10). Jest „zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma” (J 8,44).
Jego celem jest odciągnięcie nas od Zbawienia. Nasze życie jest dla niego cenne. Nie dlatego, że my jesteśmy cenni w jego oczach, ale dlatego, że nosimy w sobie cząstkę Boga, wiecznego Życia. Życia, które on stracił przy swoim upadku, a którego on pożąda, bo jest Wiecznym Głodem (dlatego jest wieczną śmiercią i umieraniem). Obieca nam wszystko, byleby nas dostać i zaspokoić nami swój głód.
Walczy z nami głównie poprzez wzniecanie w nas pożądliwości oraz poprzez kuszenie, oskarżanie i zwodzenie. Szybko odkrywa nasze słabość, nałogi, małe zazdrostki, niechęci i wzmacnia je. Podsyca zwątpienie i rozpacz. Uderza szybko, mocno i celnie. I nie ograniczają go nasze codzienne troski. Nie „zarabia na chleb” (chyba że tym chlebem nazwiemy ludzi, których pozyskuje) więc może skupić na nas cała swoją przewrotną, przerażającą uwagę.
Jak można walczyć z takim Przeciwnikiem?
Własną siłą jest trudno, jest o wiele potężniejszy od nas. Ale z mocą Chrystusa staje się to realne. Bo On już go pokonał. Dlatego tak ważne jest by utrzymywać się w Łasce Uświecającej. Być po stronie Zwycięzcy Szatana. Łaska ta tworzy ochronną barierę, dodaje nam dodatkowych „mocy i umiejętności”, a przede wszystkim może działać w nas moc Ofiary Chrystusa i Duch Boży ze wszystkimi swoimi darami.
Najważniejsze: utrzymać się w Łasce Uświecającej (niezwłocznie skorzystać z Sakramentu Pokuty, jeśli ją straciliśmy poprzez grzech ciężki). To jest pierwszy i naprawdę najważniejszy warunek. Musimy stanąć po stronie Zwycięzcy. Jeśli dobrowolnie stawiamy się po stronie Przeciwnika to już przegraliśmy.
Rozwijać „moce”, dary i owoce, które daje nam Łaska poprzez częste korzystanie z Sakramentu Eucharystii.
Utrzymywać regularny kontakt z Bogiem poprzez modlitwę.
Prosić o pomoc, gdy słabniemy. Pamiętaj, nie walczymy sami, nie jesteśmy zostawieni sami sobie.
Uważać na drobne rzeczy, pozornie niegroźne: drobne zgody na „małe grzechy”, na słabości itp. aby nas podstępem grzech nie opanował.
Nie wchodzić w żadne dyskusje z szatanem. Tu bardzo sprawdza się powiedzenie przypisywane Markowi Twainowi: „Nigdy nie dyskutuj z głupcem. Najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem”. Dlatego odrzucamy jego kłamstwa i jego pozorną troskę o nasze dobro. Pamiętamy, że jest nazywany Antychrystem, nie tylko dlatego, że walczy z Chrystusem, ale przede wszystkim, że jest Jego całkowitym przeciwieństwem. A więc „miłość” szatana (która chętnie wszystko nam da i na wszystko nam pozwoli bylebyśmy tylko mu się oddali) będzie przeciwieństwem miłości Chrystusa, której celem jest nasze Uświęcenie a nie nasze posiadanie.
Tu nie chodzi o świat w sensie fizycznym (kosmos). Nawet jeśli ziemia (nasz wszechświat) jest miejscem wygnania nie jest nam naturalnie wroga. Mundus to zatem systemy wartości i mentalność które sprzeciwiają się Bogu – są światowe (i nie, to słowo nie oznacza, że mają jakąś wyższość moralną i większe obycie) a które na tym świecie (w przeciwieństwie do świata Bożego) występują w obfitości.
„Świat” atakuje naszą wolę czyni to poprzez zmienianie naszego postrzegania życia.
Celem ataku jest wypaczenie celu życia. Mundus proponuje fałszywe bóstwa: Pychę Żywota (uznanie, sława, honor) oraz Pożądliwość Oczu (bogactwo, władza). Atakuje przez strach przed brakiem akceptacji i przez pokusę władzy i wpływu. Odciąga wolę od miłości do Boga (która wymaga samozaparcia) do miłości własnej i próżnej chwały. Świat zamierza do tego, aby nasza wola wybierała bycie zawsze akceptowanym, zamożnym i podziwianym.
Dlaczego Wola? Atak ten dotyczy relacji człowieka z innymi i jego pozycji. Wola musi zadecydować: Czy wybieram uznanie ludzi kosztem Prawdy (Miłość Własna), czy Boga kosztem świata (Miłość Boża).
Poprzez konsumpcjonizm i materializm[7]: Przekonuje nas, że nasze szczęście, poczucie bezpieczeństwa, radość leży w posiadaniu. Przedmiotów, osób, dóbr. Że musimy mieć, aby być. Bazuje na lęku, na chciwości, na porównywaniu się do innych, a przede wszystkim porównywaniu swojego stanu posiadania do innych. Na nieustannym czuciu się gorszym i nienawiści do tego uczucia.
Poprzez relatywizm moralny[8]: W tą pułapkę wielu wpada z ochotą. Jest… miła dla uczuć. Moralność dostosowana do sytuacji. Naszej sytuacji, naszej oceny… Nie zauważamy, kiedy czynimy sami siebie (i swoje uczucia, które przecież nie mogą zostać zranione) kompasem moralnym dla wszystkich swoich czynów. Kiedy zajmujemy miejsce Boga. To pośrednie bałwochwalstwo. Tylko zamiast czczenia przedmiotów i posiadania jak w konsumpcjonizmie czcimy siebie i swoją moralna wyższość.
Poprzez hedonizm[9]: Tutaj benedyktyńskie „pamiętaj o śmierci” zamienione jest na „żyj jakbyś miał jutro umrzeć” Ale śmierć jest traktowana jako coś co kończy wszystko, nie tylko życie. Szczególnie kończy możliwość doświadczania przyjemności. Dlatego trzeba ten czas wykorzystać. Nacieszyć się wszystkim co można, nie patrząc na nic i z niczym się nie licząc (a szczególnie z moralnością, która jest głównym wrogiem hedonisty – bo może sprawdzić „dyskomfort”, „złe samopoczucie”)
Wprost poprzez ideologie antychrześcijańskie: które drwią z wartości chrześcijańskich, ośmieszają ją, walczą z wiarą obecną w przestrzeni publicznej, próbują uczynić ją (często pod groźbą kary ostracyzmu, więzienia lub śmierci) sprawą czysto prywatną. Niekiedy wymazać zupełnie. Ten atak szczególnie dotyka tych nie utwierdzonych jeszcze w wierze. Nie chcą być wykluczeni więc tłumią wiarę, nie przyznają się do niej, rezygnują z publicznego wyzwania jej by „nie urazić” lub nie narazić się.
Konsumpcjonizm i materializm: Pamiętamy, że nasza prawdziwa ojczyzna jest w Niebie, że jak mówi św. Paweł: zyskiem, o który powinniśmy zabiegać jest pobożność „wraz z poprzestawaniem na tym, co wystarczy. Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy [z niego] wynieść. Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni!” (1Tm 6,6-8). Rzeczy materialne są ulotne. Są potrzebne, ale ich rola jest służebna. Jeśli chcemy gromadzić, idźmy za radą Chrystusa i gromadźmy sobie „skarby w Niebie”: modlitwy, uczynki miłości, akty ofiarowania w czyjejś intencji. Czas jaki spędzamy z bliskimi, dzieloną radność.
Relatywizm moralny: Aby jej nie ulec musimy okazać pokorę. I przyjąć mądrość innych, w tym przypadku Boga i Kościoła. Przyjąć, że jeśli nawet teraz nie rozumiem przykazań czy zasad postępowania, ani się z nimi, na poziomie osobistym, często nie zgadzam, to wierzę, że wymyślił je Ktoś mądrzejszy ode mnie. I miał na celu moje dobro a nie „ograniczenie” mojej wolności. Korzystamy z rozumu, pamiętając, że Chrystus jest mądrością Bożą, i podejrzliwie patrzmy na te rady, które tylko głaskają nasze ego łatwo usprawiedliwiając każde nasze zło, które czynimy. Żaden rodzic, wart tego imienia, nie wychowuje dziecka bez jasnych zasad w bezwzględnej afirmacji każdego jego zachowania, zwłaszcza jeśli to zachowanie krzywdzi innych lub samo dziecko.
Hedonizm: Walka tutaj polega głownie na twardym trzymaniu się wartości i dyscyplinie (po prostu: „nie”), konsekwencji i proszenia Boga o pomoc, kiedy czujemy, że nie dajemy rady, że nasza wola się kruszy. Szukamy szczęścia nie wyuzdaniu, ale w prostych rzeczach, po prostu w radości istnienia.
Ideologie antychrześcijańskie: Najlepiej nie czytać ani nie wchodzić w coś co budzi niepokój i podejrzenia. Nie marnować na to czasu. Dobrowolne zażywanie trucizny jest nierozsądne. Zamiast tego szukać tego, co rozwija wiarę (aby zrozumieć, Chrystus daje nam mądrość, jeśli o nią prosimy). Najlepiej też, jeśli to możliwe, wybierać takie środowiska, które nie są toksyczne dla wierzącego. Dlatego św. Paweł pisał, by nawzajem umacniać się w wierze. By nie „opuszczać wspólnych zebrań”. Wiara umacnia się przez dzielenie.
Niechże tedy nie króluje grzech w waszym śmiertelnym ciele, żebyście posłuszni mieli być pożądliwościom jego.
(Rz 6,12)
Kiedy Biblia mówi o ciele, nie ma na myśli naszej fizycznej natury (sama cielesność nie jest zła, to jest część natury, także naszej), a uleganie temu co nazywamy „pożądliwością ciała”. Konkupiscencja (Concupiscentia Carnis pożądliwość cielesna) to pozostałość Grzechu Pierworodnego, atakująca nas poprzez nieuporządkowane władze zmysłowe. Uderza głównie w Umiarkowanie i Czystość. Działa poprzez przywiązanie do przyjemności (jedzenie, seks, lenistwo). Osłabia naszą wolę małymi, codziennymi uległościami, na które się godzimy. Przyzwyczaja nas do „kompromisu”, do folgowania sobie albo do odpuszczania. A potem, w momencie prawdziwej pokusy, nasze przyzwyczajenie uległości jest tak silne, że zasłania Rozum i uniemożliwia naszej woli podjęcie racjonalnej i właściwej decyzji.
Dlaczego tak często odnosi z nami sukces? Ponieważ jego celem jest natychmiastowe zadowolenie niższych instynktów i komfort fizyczny. Idąc „za ciałem” otrzymujemy „natychmiastową gratyfikację”, co zwykle wydaje się dużo bardziej atrakcyjne niż jakieś tam „Życie Wieczne” w bliżej nieokreślonej przyszłości i na dodatek w Miejscu, którego nie widzimy.
Dlaczego atakuje zmysły? To najprostsza droga ataku. Zmysły są najbliższe naturze zwierzęcej, a ich nieuporządkowane pragnienia (pożądliwość ciała) mogą czasami wydawać się niegroźne (co złego jest w kolejnym kawałku czekolady, nieodpowiednim filmie, odwlekaniu obowiązków). Z tego powodu są to one źródłem największej ilości codziennych grzechów, których nawet nie zauważamy, a które osłabiają siły do walki z poważniejszymi pokusami, tych w których stawką jest już nasze życie.
Poprzez ćwiczenie cnoty umiarkowania i ascezy. Tu nie chodzi o bycie pustelnikiem, ale o powściągliwość. Powściągliwość jest tarczą przeciw zaspokojeniu pożądań dla nich samych. Zanim po coś sięgniemy, coś zrobimy zadajmy sobie pytanie: Czy naprawdę tego potrzebuję? Czy to przyniesie mi prawdziwe dobro? Jakie będą skutki mojego działania? Chrześcijanin to człowiek świadomy. Którym rządzi jedynie wola Boża a nie miota „każdy powiew dowolnej nauki” czy zachcianki.
Ćwiczymy też wolę poprzez post (niekoniecznie od jedzenia, mogą to być media społecznościowe, nadmiar seriali), panowanie nad wzrokiem i zmysłami. Przez podejmowanie konkretnych działań (np. regularna modlitwa, spacer zamiast kolejnego serialu) albo przez ich nie podejmowanie (nie zjem tej kolejnej tabliczki czekolady, nie będę oglądał tego co mi szkodzi i narażą na pokusę).
Szatan, Świat i Ciało to trudni przeciwnicy. Ale mamy sojuszników w tej walce. I to potężnych. Pierwszym jest oczywiście sam Bóg. Ten, który wydał dla nas swojego Syna, aby nas odkupił. I sam Jezus Chrystus, który przyczynia się za nami oraz Duch Święty, który jest naszym Obrońcą i źródłem większości darów duchowych, także tych ułatwiających nam walkę.
Po drugie: Aniołowie – są naszymi opiekunami, czuwają nad nami i strzegą nas. Prowadzą, jeśli im na to pozwolimy. Są też wojownikami i naszym wsparciem zbrojnym (szczególnie św. Michał Archanioł).
Po trzecie: Święci w Niebie – wspierają nas modlitwą, przykładem a czasem, gdy jest to wola Boga, bezpośrednią ingerencją
Po czwarte: Dusze w czyśćcu (Kościół Cierpiący) – możemy im pomagać, a one w zamian orędują za nami.
Po piąte: Bracia i siostry w wierze: wszyscy wierzący, cierpiący, pokutujący, modlący się. Kościół jest jeden. Dary duchowe krążą, jak krew, tajemniczo między wszystkimi członkami mistycznego Ciała Chrystusa. Czasem tak jest, że modlitwa kogoś z drugiej strony świata, kogo nigdy nie poznamy ani nie zobaczymy, pomoże nam tu i teraz. Trzeba zaufać, że nie jest się samym. Że pomoc jest. Wystarczy poprosić. I mieć wolę by walczyć.
Tak. Jeśli chcemy przegrać. Brak walki jest już przegraną. Ale Bóg „nie zmusi nas” do walki, w której nie chcemy brać udziału. Nie odbierze nam wolności, nawet jeśli ta wolność doprowadzi nas do wiecznej śmierci. Choć oczywiście zrobi wszystko byśmy tam nie trafili. Wszystko, poza uczynieniem z nas swoich niewolników, odebraniem nam wolnej woli i prawa do wyboru miejsca, w którym chcemy spędzić wieczność.
Więc odpowiedź brzmi tak – jeśli nam nie zależy. Ale jeśli nam zależy odpowiedz brzmi nie. Jeśli chcemy dokonać jakiekolwiek postępu, wzrostu duchowego czy to innego musimy walczyć, zmagać się, ćwiczyć. To część życia tutaj na wygnaniu, którego główną (a może jedyną) zaletą jest to, że możemy się zmieniać, że nasza przyszłość nie jest ustalona raz na zawsze i póki żyjemy mamy wybór.
Tak.
Agnieszka Myszewska-Dekert
[1] Ta nazwa bardziej podkreśla „tymczasowość” Kościoła na ziemi (ten stan Kościoła nie jest „na zawsze”, trwa tylko do Sądu Ostatecznego) jak i cel jakim jest Niebo (docelowym stanem Kościoła jest Kościół Triumfujący). Nie może być jednak traktowa jako „jedyne” słuszne określenie. Jest ściśle związana z poprzednim. Pielgrzymka to walka.
[2] „Labora sicut bonus miles Christi Jesu”. (2 Tym 2,3)
[3] Ef 6,11-18
[4] „z drzewa wiadomości dobrego i złego nie jedz, bo którego dnia będziesz jadł z niego, śmiercią umrzesz”. (Rz 2,17 tłum. Jakuba Wujka). Wyrażenie מֹות תָּמוּת (môt tāmût) jest klasycznym i potężnym zwrotem biblijnym, najczęściej tłumaczonym jako: „śmiercią umrzesz”, dosłownie „śmiercią ty umrzesz”. Ta konstrukcja jest charakterystyczna dla języka hebrajskiego i służy do wzmocnienia i nadania absolutnego, pewnego tonu czasownikowi. W kontekście semantycznym: Jest to idiom, który wyklucza jakąkolwiek możliwość uniknięcia kary lub skutku.
[5] Według mitów hebrajskich jedną z przyczyn upadku Szatana była zazdrość i pycha. Odmówił, jako stworzenie wcześniej stworzone, a więc wyższej rangi, pokłonienia się człowiekowi, który to został wyznaczona na opiekuna świata materialnego, którym dotąd zarządzał.
[6] Małgorzata Nawrocka, Twierdza Aniołów, wyd. św. Pawła 2017, s.180
[7] „A ci, którzy chcą być bogaci, wpadają w pokuszenie i w sidła, i w liczne bezsensowne i szkodliwe pożądliwości, które pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy; niektórzy, ulegając jej, zboczyli z drogi wiary i uwikłali się sami w przeróżne cierpienia". (1 Tm 6:10-11)
[8] „Bo i my byliśmy niegdyś nierozumni, niesforni, błądzący, poddani pożądliwości i rozmaitym rozkoszom, żyjący w złości i zazdrości, znienawidzeni i nienawidzący siebie nawzajem” (Tt 3,3). „Między którymi i my wszyscy obcowaliśmy niekiedy w pożądliwościach ciała naszego, czyniąc to, co się podobało ciału i myślom, i byliśmy z przyrodzenia dziećmi gniewu, jako i drudzy”. (EF 2,3)
[9] „Mylnie rozumując, mówili sobie: Nasze życie jest krótkie i smutne. Nie ma lekarstwa na śmierć człowieczą, nie znamy nikogo, kto by wrócił z Otchłani. Urodziliśmy się niespodzianie i potem będziemy, jakby nas nigdy nie było. Dech w nozdrzach naszych jak dym, myśl jak iskierka z uderzeń serca naszego: gdy ona zgaśnie, ciało obróci się w popiół, a duch się rozpłynie jak niestałe powietrze. Imię nasze pójdzie z czasem w niepamięć i nikt nie wspomni naszych poczynań. Przeminie życie nasze jakby ślad obłoku i rozwieje się jak mgła, ścigana promieniami słońca i żarem jego przybita. Czas nasz jak cień przemija, śmierć nasza nie zna odwrotu: pieczęć przyłożono, i nikt nie powraca. Nuże więc! Korzystajmy z tego, co dobre, skwapliwie używajmy świata w młodości! Upijmy się winem wybornym i wonnościami i niech nam nie ujdą wiosenne kwiaty: uwijmy sobie wieniec z róż, zanim zwiędną. Nikogo z nas braknąć nie może w swawoli, wszędzie zostawmy ślady uciechy: bo to nasz dział, nasze dziedzictwo! Udręczmy sprawiedliwego biedaka, nie oszczędźmy wdowy ani wiekowej siwizny starca nie uczcijmy! Nasza siła będzie nam prawem sprawiedliwości, bo to, co słabe, gani się jako nieprzydatne” (Mdr 2,1-11).
Nasza strona to przestrzeń, w której dzielimy się z Tobą naszą wiedzą, a także naszym doświadczeniem w rozwijaniu życia duchowego i rodzinnego. Znajdziesz tu artykuły, porady i materiały, które pomogą Ci głębiej rozumieć wiarę oraz łączyć ją z codziennym życiem.
Newsletter
Zostaw swój adres aby otrzymać od nas wiadomości
@Credo-confiteor.com