Wierzący, nie praktykujący. Duchowe lenistwo czy prawdziwa wolność?

grafika: wg. własnego pomysłu, Canva, zdjęcie Jagoda Dekert

Spis Treści

Wierzący, nie praktykujący. Nie ma czegoś takiego

„Ciało i dusza to w istocie cały człowiek. Dlatego ciało jest narzędziem duszy, gest – wyrazem myśli i odczuć[1].

„Wierzę, ale nie praktykuję”. Można często usłyszeć.

To błędne sformułowanie. Nie ma takiej formy „wiary”. Jest to błędne z samego założenia.

Wierzę – praktykuję. Nie wierzę – nie praktykuję. Proste.

To bardziej skomplikowane, ktoś powie. A jednak nie. Skomplikowane jest to tylko wtedy, kiedy z powodu zagrożenia życia nie mogę praktykować w normalny sposób. Ale jest to zupełnie inna sytuacja, dotycząca ludzi żyjących w krajach wrogich chrześcijaństwu a nie takich, gdzie cieszymy się (jeszcze) wolnością religijną.

Strategia Złego

To było bardzo sprytne ze strony Złego, przekonać nas, że można odłożyć „praktykę”. Na jakiś inny czas. Może lepszy moment, albo wtedy, kiedy poczujemy się „lepiej”, inaczej, bardziej wzniośle czy po prostu gotowi. Że na razie wystarczy, że „myślimy o wierze”. No i przecież nie dokonaliśmy oficjalnej apostazji. To coś mu się znaczyć, prawda?

Jakbyśmy sami nie czuli na bardzo podstawowym poziomie, że za deklaracją musi iść czyn, inaczej deklaracja jest pusta.

A jednak dajemy się oszukać. To jest łatwiejsze niż porzucenie tych naszych przywiązań, które dawna teologia nazwałaby po postu grzechem, a dzisiejszy świat „życiem dla siebie” lub „realizacją siebie”.

A mamy żyć dla Boga… Mamy się rozwijać w Nim.

Dlaczego gesty są ważne?

Gesty to czynności, które człowiek wykonuje (albo powinien) świadomie albo świadomie ich nie wykonuje (jak odmowa podania ręki przy przywitaniu). Są mową duszy wrażającą się przez ciało.

Dlaczego są ważne?

Człowiek składa się z ciała i duszy. Sami czujemy, że nie wystarczy komuś powiedzieć „kocham cię”. Trzeba mu też to pokazać. Podświadomie wiemy, że jeśli mowa ciała, nasze gesty nie idą za tym co deklarujemy, to kłamiemy o tym co deklarujemy.

To dlatego gesty między ludźmi są takie ważne.

I między Bogiem a ludźmi także.

Co więc naprawdę chcemy Bogu powiedzieć przez nasze gesty, kiedy rezygnujemy z praktyki? Kiedy nie chcemy przyjmować darów łaski, które On sam zostawił w swoim Kościele?

Wierzę, żyję wiarą: praktykuję

Stara liturgia (Tomek obszernie o tym pisze w swoich listach) jest pełna gestów szacunku i czci. Bo gesty nas też uczą. Uczą naszą duszę, uczą nas wierzyć, umacniają wiarę. Znak krzyża, skłon, przyklęknięcie to nie są obojętne rzeczy dla nas. „Nasze skupienie określa naszą rzeczywistość”.

Dlatego więc kiedy rezygnujemy z praktyki wiary, z wyrażania jej przez gesty (a najbardziej podstawowym gestem jest samo uczestnictwo z liturgii) tak naprawdę rezygnujemy z wiary. Może nie od razu, ale stopniowo wykrwawiamy się duchowo i nawet tego nie dostrzegamy, aż będzie za późno. Aż właściwe będziemy martwi.

A Bóg nie jest panem umarłych, lecz żywych (Mat 22,32).

Dlatego „wierzący a nie praktykujący” nie istnieje jako taki. Nie jako „żywy” wierzący. Kiedy wierzę to praktykuję. Czasem idzie mi to słabiej, czasem się potykam, zniechęcam, może buntuję, może się nie zgadzam, ale nadal staję przed Bogiem w modlitwie i w liturgii, pozwalam Mu pomagać mi w rozwoju Jego życia we mnie.

Bo jak mogę żyć odcinając się od Źródła tego życia?

A może „własna” praktyka?

Czy jednak do tego nie wystarczy po prostu „pójść w góry i się pomodlić”? Jest przecież tak wiele miejsc, gdzie mogę „spotkać” Boga. Niestety, aby to uczynić naprawdę dobrze trzeba być wcześniej bardzo pobożnym i duchowym człowiekiem. Bo inaczej nie spotkam się z Bogiem, tylko ze sobą samym, ze swoimi emocjami, lękami, wyobrażeniami. Muszę być też wcześniej chociaż zaznajomiony z Bogiem, abym przynajmniej wiedział czego szukać i ku czemu się zwracam przyjemniej, jeśli ma to być stała relacja a nie jeden zachwyt.

Tak łatwo jesteśmy rozpraszani albo przez emocje, albo poprzez podsuwane nam sugestie „że wiemy lepiej niż Kościół”, więc tak naprawdę nie potrzebujemy Kościoła. I właściwie to Boga także. Radzimy sobie tak świetnie sami. A jeśli naprawdę chcemy mieć jakąś zewnętrzną formę naszej religijności, to możemy przecież stworzyć sobie własną praktykę duchową bardziej odpowiadającą naszej osobowości, zbierając i odrzucając z innych religii to co z nami „rezonuje”. Albo po prostu, możemy poczekać z praktyką na lepsze okoliczności…

Kiedy kroczymy ścieżką wiary, naprawdę dobrze jest pamiętać, że nie walczymy przeciw ciału i krwi, ale przeciw Mocom i Zwierzchnościom, rządcom tego świata w ciemnościach. A one są bardzo dobre w przekierowaniu naszego skupienia, głaskaniu naszego ego i dawaniu nam tego, czego rzekomo pragniemy. Co też zazwyczaj jest całkowicie odmienne od tego, czego rzeczywiście potrzebujemy by się rozwijać i żyć w pełni.

Dlaczego nie wierzyć „po swojemu”?

Co złego jest we własnej wymyślonej religii, można by zapytać. Jeśli sprawia, że „czujemy się dobrze”? Przede wszystkim to, że jest wymyślona a nie objawiona „z góry”, przez samego Boga, nie przez człowieka, jakkolwiek byłby charyzmatyczny i zdolny. Nawet nie przez anioła: „gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8). Taka religia może nam zapewnić ukojenie emocji, może dać poczucie przynależności, pewne zrozumienie funkcjonowania świata, nawet cel w życiu, ale nie zbawienie. Nie może przełamać bariery śmierci, czasu i przestrzeni. Nie daje nam życia wiecznego. Wiąże nas z tym światem i więzi nas w nim.

No dobrze, to może nie własna, stworzona na mój rozmiar, religia, ale może chociaż własna praktyka. Są przecież miejsca przesiąknięte Bożą obecnością i nie musi to być Kościół (tym bardziej przy dzisiejszej tendencji by Świątynie, w której sprawuje się Najświętszą Ofiarę, nie miały nic wspólnego z budownictwem sakralnym). Ale jak wspominaliśmy wcześniej w artykule o innym artykule, nie chodzimy do Kościoła, bo czujemy się „dobrze” lub jest „ładna” (choć byłoby dobrze by przestrzeń święta była taka). Nie chodzimy tam nawet dla „wspólnoty” (choć jest ważna). Chodzimy tam dla uświęcenia. Dla sakramentów. W końcu nie modlimy się tam „byle jak” w zależności od tego co mi gra w duszy. Modlimy się w konkrety, ustalony rytualnie sposób.

Kiedy przyjmiemy i zachowamy łaskę w sobie, Jego życie, nic nie stoi na przeszkodzie byśmy szukali Boga także w innych miejscach w przestrzeni i w życiu. Bo oczywiście On jest: „w Nim poruszamy się, żyjemy i jesteśmy” (Dz 17,28). Ale tylko poprzez bycie w łasce możemy razem z Nim i w Nim żyć.

Brak praktyki jest praktyką. Niewiary

Kiedy „nie praktykuję” tak naprawdę praktykuję. Praktykuję swoje duchowe lenistwo, praktykuję swoją niewiarę. Każdy gest „kiedy nie praktykuję”, kiedy rezygnuję z uczestnictwa w liturgii Uświęcenia jest praktyką braku tego Uświęcenia. Jest deklaracją. I nie jest to, jak się wydaje, deklaracja mojej wolności. Jest deklaracją rezygnacji z wolności, jaką daje szersza, Boża przestrzeń. Jest zamknięciem się w tym świecie, w mojej własnej głowie, w moich własnych pragnieniach, zachciankach, emocjach. „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli!” (Gal 5,1), „Jak ludzie wolni [postępujcie], nie jak ci, dla których wolność jest usprawiedliwieniem zła” (1 P2,16). „Wolność im głoszą, a sami są niewolnikami zepsucia. Komu bowiem kto uległ, temu też służy jako niewolnik” (2 P 2,19).

Czy musimy praktykować?

Nie musimy. Nic nie musimy. Możemy zostać bierni. „Wszystko nam wolno…

Ale… nie wszystko przynosi korzyść” (1 Kor 6,12).

A praktyka wiary daje realną korzyść.

Tylko dlatego kiedy decydujemy się na wiarę, na powrót lub rozwój wiary, praktyka jej staje się koniecznością. Bo wiara staje się moim życiem. A życiem się żyje, życie się pielęgnuje i o nie dba, a nie tylko o nim „myśli”.

Gesty są ważne.

Agnieszka Myszewska-Dekert

Przypisy:

[1] Dorothea Forstner OSB, Świat Symboliki Chrześcijańskiej, Pax 2001, s. 17

Najnowsze Artykuły

Nasza strona to przestrzeń, w której dzielimy się z Tobą naszą wiedzą, a także naszym doświadczeniem w rozwijaniu życia duchowego i rodzinnego. Znajdziesz tu artykuły, porady i materiały, które pomogą Ci głębiej rozumieć wiarę oraz łączyć ją z codziennym życiem.

kontakt@credo-confiteor.com

Newsletter

Zostaw swój adres aby otrzymać od nas wiadomości

@Credo-confiteor.com